Już trzeci dzień pożar pustoszy lasy na południu stanu Kalifornia. Z ogniem walczy około 400 strażaków. Jak powiadomiły amerykańskie służby ratunkowe - z zagrożonych obszarów ewakuowano dotychczas około tysiąc osób.
Ogień wybuchł w sobotę, 32 km na północny wschód od Los Angeles, na popularnym szlaku turystycznym biegnącym przez tamtejsze wzgórza. Nie wiadomo, co było przyczyną wybuchu pożaru.
- Przyczyną rozprzestrzeniania się ognia w południowej części Kalifornii są rekordowe temperatury, ale badamy też inne możliwości - powiedziała Elisa Weaver, rzeczniczka burmistrza Sierra Madre.
W ostatnich dniach temperatury sięgają nawet 36 stopni Celsjusza, ale słaby wiatr i stosunkowo wilgotna ściółka sprzyjają strażakom.
- Szacujemy, że ugaszenie szalejącego na 162 hektarach pożaru zajmie od czterech do siedmiu dni - przekazał w swym oświadczeniu prasowym Tim Davis z U.S. Forest Service. W akcji, oprócz strażaków, uczestniczą także samoloty i helikoptery. Czterech strażaków zostało rannych podczas gaszenia pożaru.
Ze względów bezpieczeństwa władze objęły nakazem ewakuacji 550 domów i ponad 1000 mieszkańców na przedmieściach Sierra Madre. Wśród nich znalazło pięćdziesięciu gości weselnych, którzy zostali wywiezieni śmigłowcem z terenu zagrożonego płomieniami.
- Większość z obszarów objętych pożarami nie płonęła od 40 lat, ale na szczęście pogoda opowiedziała się po naszej stronie - oświadczyła Weaver.
Źródło: PAP, Reuters, CNN
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA