Spory między prezydentem a premierem dotyczące polskiej polityki zagranicznej wynikają z nieprecyzyjnych zapisów konstytucji państwa - ocenia niemiecki "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Zdaniem korespondenta dziennika, "Polska ze swą dwugłową polityką zagraniczną najbardziej szkodzi sobie samej".
Według korespondenta dziennika Konrada Schullera, polska konstytucja, przyznająca kompetencje w polityce zagranicznej zarówno prezydentowi, jak i rządowi, "nie została opracowana przez oświecone umysły". Stanowi ona "najmniejszy wspólny mianownik, na jaki w okresie przemian ustrojowych byli w stanie zgodzić się postkomuniści i demokraci, liberałowie i tradycjonaliści". Najwyraźniej to jest głównym powodem napiętej sytuacji między Kancelarią Premiera i Pałacem Prezydenckim - skazane są na wspólne podejmowanie decyzji, dlatego często nie udaje się uzgodnić wspólnej linii - komentuje gazeta.
Polska szkodzi samej sobie
Według "FAZ", w minionych tygodniach "bezpieczniki zaczęły się przepalać" z powodu negocjacji z Waszyngtonem w sprawie amerykańskiej tarczy antyrakietowej oraz Traktatu Lizbońskiego. Autor komentarza dodaje, że "o ile przepychanki między organami konstytucyjnymi w sprawie tarczy antyrakietowej zaszkodziły przede wszystkim samej Polsce, to spory o Traktat Lizboński mogą wciągnąć w kłopoty cały kontynent europejski".
Według dziennika, po okresie, w którym Lech Kaczyński wraz ze swoim bratem, ówczesnym premierem Jarosławem Kaczyńskim, "zredukowali polski słownik europejski do słów 'weto', 'pierwiastek' i 'śmierć', rząd Donalda Tuska konsekwentnie próbuje wprowadzić Polskę do głównego nurtu UE".
Czy Polska ze swą dwugłową polityką zagraniczną nie szkodzi sobie najbardziej? - zastanawia się korespondent dziennika.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl