Rosyjski Komitet Śledczy oskarżył formalnie byłego moskiewskiego policjanta o zorganizowanie zabójstwa dziennikarki Anny Politkowskiej w 2006 r. Wciąż jednak nie zatrzymano zleceniodawcy zamachu, a osobą, która strzelała do ofiary, mógł być nie aresztowany już Czeczen, a policjantka.
Anna Politkowska była najbardziej znaną dziennikarką niezależnej "Nowej Gaziety". Pisała o zbrodniach rosyjskich na Północnym Kaukazie, krytykowała politykę Władimira Putina. Została zastrzelona przed swoim domem w Moskwie w 2006 r.
Organizator
Dmitrij Pawliuczenkow jest oskarżony o przekazanie zabójcom kobiety adresu jej zamieszkania oraz dostarczenie im broni, z której zastrzelono Politkowską. Policjant zlecał też podwładnym funkcjonariuszom śledzenie dziennikarki. Nie wiedzieli, że nie jest to element pracy policyjnej, a przygotowania do zabójstwa.
Policjantowi groziłoby do 20 lat więzienia, a nawet dożywocie, ale współpraca ze śledczymi może doprowadzić do złagodzenia wyroku.
Zleceniodawca
Śledczy nie ujawnili nazwiska osoby, która zleciła zabójstwo dziennikarki, ale stwierdzili, że mają podejrzanego, który chciał śmierci kobiety z zemsty za jej publikacje. Zleceniodawca zbrodni działał za pośrednictwem czeczeńskiego biznesmena Lom-Alego Gaitukajewa, który z kolei zatrudnił Pawliuczenkowa do zorganizowania zamachu.
Wykonawca
Z całą sprawą łączy się sześć osób, w tym Czeczena Rustama Machmudowa, który zdaniem śledczych miał kierować bezpośrednim atakiem na Politkowską.
Jak się jednak okazało, na pistolecie, z którego padły śmiertelne strzały, znaleziono ślady kobiecego DNA. Adwokat Machmudowa, który utrzymuje, że jest niewinny, powiedział agencji RIA Nowosti, że prawdziwym zabójcą była policjantka, podwładna Pawliuczenkowa.
Autor: //gak / Źródło: RIA Nowosti
Źródło zdjęcia głównego: tvn24