Polska para stanęła przed sądem w Birmingham, który ma ją osądzić za domniemane zamordowanie swojego czteroletniego syna. Oskarżenie stwierdziło, że mały Daniel Pelka został poddany przez rodziców "niewyobrażalnemu" okrucieństwu. Polacy zaprzeczają zarzutowi morderstwa.
Daniel zmarł w rodzinnym domu w Coventry w marcu 2012 roku w wyniku uszkodzenia mózgu, ale stwierdzono też szereg innych obrażeń.
Czterolatek niczym po obozie zagłady
Według oskarżycieli, dziecko zostało zamordowane przez rodziców. Para Polaków zaprzecza temu konkretnemu zarzutowi, ale przyznała się do znęcania się nad synem. Według przeprowadzającego autopsję lekarza, czterolatek był w stanie przypominającym więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych.
Czterolatek przez siedem miesięcy przed swoją śmiercią miał być głodzony, w wyniku czego biegli stwierdzili "skrajne wychudzenie". Dziecko miało być też według prokuratury bite, o czym świadczą różne obrażenia. Formą znęcania się było też długotrwałe przetrzymywanie w łazience, z której chłopczyk nie mógł wyjść. Miał być też na siłę karmiony solą.
Ostateczną przyczyną śmierci miały być rozległe uszkodzenia mózgu, spowodowane podtopieniem w wannie. Śledczy na dowód przedstawili SMS-y, które wysyłali do siebie rodzice. Dzień przed śmiercią dziecka matka napisała do ojca: "Jest nieprzytomny, bo niemal go utopiłam. Mam trochę spokoju". Rodzice mieli następnie odrzucić pomysł wzywania karetki, bo to "tylko spowodowałoby problemy". Matka miała napisać "Przejdzie mu do jutra". Po kilkunastu godzinach rodzice wezwali karetkę, ale lekarze mogli tylko stwierdzić zgon.
Autor: mk/ja / Źródło: BBC News