Proces zwrotu ziemi na Wileńszczyźnie, którą w większości zamieszkują Polacy, wbrew obietnicom rządu sprzed roku nie zostanie zakończony do końca tego roku - uznali uczestnicy piątkowej narady u premiera Litwy Gediminasa Kirkilasa.
Sam premier Litwy oświadczył że rządowe "zobowiązanie do zakończenia procesu zwrotu ziemi znacznie przyśpieszyło ten proces".
Proces zwrotu ziemi na Litwie, znacjonalizowanej przez władze radzieckie, rozpoczął się przed 17 laty. W niektórych rejonach kraju już się zakończył. Natomiast w rejonie wileńskim ziemię zwrócono tylko 70 proc. osób ubiegających się o jej zwrot, a w Wilnie jedynie 12 proc. Zarówno w rejonie wileńskim, jak i w Wilnie, byłymi właścicielami ziemi są głównie Polacy.
Wielki problem Polaków
Sprawa zwrotu ziemi jest jednym z największych problemów litewskich Polaków. Od lat jest to stały temat rozmów polityków Polski i Litwy.
Przed rokiem socjaldemokratyczny rząd mniejszościowy Kirkilasa zobowiązał się, że do końca 2007 roku ziemia na Litwie, w tym na Wileńszczyźnie, zostanie zwrócona.
Zdaniem wileńskiego dziennikarza Zbigniewa Balcewicza, który od lat zajmuje się tematyką restytucji mienia, "deklaracje premiera były absolutnie bez pokrycia".
Powodów przedłużania się zwrotu ziemi na Wileńszczyźnie wymienia się kilka: brak ziemi (m.in. w wyniku przejęcia jej pod zabudowę i obiekty użyteczności publicznej), trwające procesy sądowe, korupcja, ale - jak zaznacza Balcewicz - "najbardziej skomplikowało ten proces to, że w 1997 roku sejmowa większość konserwatywna zezwoliła na przenoszenie odzyskiwanej ziemi z jednego miejsca na inne".
Na początku stycznia odbędzie się kolejna narada w sprawie usprawnienia procesu zwrotu ziemi - poinformował premier Kirkilas.
Źródło: PAP, tvn24.pl