Podróże służą Obamie?


Aż 9 proc. przewagi nad Johnem McCainem ma według najnowszego sondażu Barack Obama. To o 5 proc. więcej niż miał przed swoją głośną podróżą na Bliski Wschód i do Europy.

Zwycięstwo 49 do 40 proc. wróży Obamie najnowszy sondaż Instytutu Gallupa. Ale inne sondaże wskazują na dużo mniejszą przewagę Demokraty, na pograniczu błędu statystycznego (rzędu od 3 do 6 punktów procentowych).

Pytanie, czy zagraniczne tournee przysłużyło się senatorowi z Illinois, pozostaje więc bez wyraźnej odpowiedzi. Sam Obama zastrzegał się w wywiadach udzielonych w niedzielę telewizji NBC News i Fox News, że nie oczekuje, by podróż przyniosła mu natychmiastowe korzyści polityczne.

Jedno jest jednak pewne - podróże przyniosły Obamie medialną reklamę i stanowiły dobrą odpowiedź na krytykę Republikanów, że jest debiutantem w kwestiach polityki zagranicznej i obronności.

"Nicht so schnell", Europo!

Szczegóły sukcesu nie są jednak takie pewne. W poniedziałkowym "New York Timesie" czołowy neokonserwatywny publicysta Bill Kristol polemizuje z redaktorem naczelnym niemieckiego "Der Spiegla" Gerhardem Spoerlem, który napisał w tonie pewności, że Obama "zostanie 44. prezydentem USA".

"Nicht so schnell, Herr Spoerl" (Nie tak szybko, panie Spoerl) - ripostował Kristol. - Czy naród amerykański nie będzie mógł się wypowiedzieć na ten temat w listopadzie? Być może zdecyduje on, że lepiej mieć Johna McCaina jako naczelnego wodza niż Baracka Obamę jako naczelnego oratora - odpowiadał Europie Kristol.

Niektórzy komentatorzy zwracają również uwagę, że największą troską Amerykanów są obecnie nie problemy międzynarodowe, a stan gospodarki kraju. Wszyscy dotkliwie odczuwają wysokie ceny benzyny, spadek cen domów - i niechęć banków do udzielania kredytów hipotecznych na ich zakup - bessę na giełdzie oraz stagnację realnych dochodów.

Arabowie nie zadowoleni

Efekty wizyty mogą też nie być tak wspaniałe dla partnerów Waszyngtonu. "Wall Street Journal" przypomina, że niektóre wystąpienia Obamy na Bliskim Wschodzie, podyktowane chęcią zjednania sobie elektoratu w USA, nie podobały się w krajach arabskich.

Po propalestyńskich deklaracjach demokratycznego kandydata oczekiwały one większego krytycyzmu pod adresem Izraela i silniejszego poparcia państwa palestyńskiego. Obama jednak nie poruszył publicznie kwestii osiedli żydowskich na ziemiach okupowanych i znacznie więcej czasu poświęcił wizycie w Izraelu niż na terytoriach palestyńskich.

Obama nie ucieszył pacyfistów

- 10-dniowa podróż prezydenckiego kandydata zasygnalizowała potencjalne ograniczenia jego kampanii na rzecz reorientacji międzynarodowej strategii Ameryki. Kokietowanie Izraela i jego przywódców było oznaką, że senator z Illinois może nie być tak bezstronnym politycznym mediatorem, jak niektórzy oczekiwali - pisze "WSJ".

Dziennik zwraca uwagę, że także w pacyfistycznie nastrojonych Niemczech nie przyjmowano dobrze wezwań demokratycznego senatora, aby Niemcy i inne kraje europejskie dostarczyły więcej wojsk do misji NATO w Afganistanie.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ KOMENTARZY PRASOWYCH O TOURNEE OBAMY

Źródło: PAP, tvn24.pl