Cały świat śledził jego rejs, a najbardziej przyglądała mu się amerykańska marynarka wojenna. Północnokoreański frachtowiec "Kang Nam", którego podejrzewano o przewożenie materiałów nuklearnych, zawrócił, według południowokoreańskich mediów, do macierzystego portu.
Jednostka zawróciła z trasy już w niedzielę, dwa tygodnie po wypłynięciu z portu Nampo w kierunku Birmy. Od początku - ze względu na przypuszczenia, że na jego pokładzie jest broń, części pocisków lub materiał nuklearny - "Kang Nam" był śledzony przez flotę USA.
Monitoring frachtowca był zgodny z rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ z 12 czerwca, którą uchwalono w odpowiedzi na przeprowadzoną przez Koreę Północną 25 maja drugą w historii próbą atomową.
Rezolucja wprowadziła sankcje, obejmujące zakaz importu wszelkiej broni z Korei Północnej i eksportu większości rodzajów broni do tego kraju.
Zawrócili ze strachu przed kompromitacją?
Na mocy decyzji Rady, kraje członkowskie ONZ mają prawo kontrolować ładunek przesyłany z Korei Północnej i w odwrotnym kierunku drogą lądową, powietrzną i morską. Rezolucja zobowiązuje te kraje do przejęcia statku, jeśli padnie podejrzenie, że przewozi objęty sankcjami ładunek.
Prawdopodobnie właśnie obawa, że statek może zostać zatrzymany i skontrolowany a charakter przewożonego ładunku podany do wiadomości publicznej, sprawiła że północnokoreańska jednostka w połowie trasy zawróciła do kraju.
Źródło: PAP, lex.pl