Ochrona szpitala w brytyjskim Birmingham zatrzymała dwie osoby, które podając się jako "rodzina" 14-letniej Malali Yousufzi, chciały odwiedzić ciężko ranną ofiarę talibskich zamachowców. - Nie udało im się dostać zbyt daleko. Ochrona jest bardzo szczelna - zapewnił przedstawiciel szpitala.
14-latka została ciężko ranna w minionym tygodniu. Zamachowcy postrzelili ją w głowę i niemal zabili. Był to odwet za działalność dziewczyny, która już w wieku 11 lat otwarcie sprzeciwiała się talibom i krytykowała ich głównie za zabranianie kobietom uczenia się. Za swoją odwagę zyskała sławę i uznanie w Pakistanie oraz poza jego granicami. Podejrzani goście Pomimo ciężkiej rany postrzałowej głowy, lekarzom udało się ustabilizować stan 14-latki, która przez wiele dni była nieprzytomna. W poniedziałek przewieziono ją z Pakistanu do Wielkiej Brytanii, gdzie w szpitalu w Birmingham, który zajmuje się między innymi żołnierzami rannymi w Afganistanie, ma przejść dalsze leczenie. Ponieważ talibowie po nieudanym zamachu zapewnili, że będą próbować do skutku, w szpitalu wprowadzono nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Już pierwszej nocy doszło do incydentu. - Kilkoro ludzi pojawiło się i twierdziło, że są członkami rodziny Malali, w co niespecjalnie wierzyliśmy - powiedział szef szpitala, Dave Rosser. - Nie udało im się zajść zbyt daleko. Policja sprecyzowała, że w nocy zatrzymano parę, która twierdziła, że jest rodziną dziewczyny i chce się z nią zobaczyć. - Zostali przepytani i spisani. Poradzono im, że nie będą mieli możliwości spotkania się z Malali i wyprowadzono ze szpitala - podała miejscowa policja w oświadczeniu.
Autor: mk//gak / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: EPA