W piątek w południe światowe media obiegła informacja o zatruciu trzech pracowników amerykańskiej ambasady w Paryżu. Dyplomaci mieli potrzebować pomocy medycznej po otworzeniu podejrzanego listu. Informacje agencji Reuters okazały się być jednak przerysowane. Wkrótce rzecznik ambasady zdementował większą część sensacyjnych doniesień.
Anonimowy informator z paryskiej policji, który zapoczątkował całe zamieszanie, nie potrafił określić rodzaju zatrucia, ani tego, jak jest ono poważne.
Fałszywy alarm
Rzecznik amerykańskiej ambasady w Paryżu, po około dwóch godzinach przedstawił odmienną wersję wydarzeń. Po pierwsze skorygował liczbę osób zaangażowanych w incydent z trzech do dwóch.
Po drugie, według jego słów, pracownicy nie zatruli się, ale zostali rutynowo zbadani przez lekarza po kontakcie z podejrzanym listem.
Natomiast przesyłka rzeczywiście została określona jako "podejrzana" i przekazano ją do laboratorium celem zbadania. Wstępne wyniki wykazały jednak, że list nie zawiera żadnych niebezpiecznych substancji.
Budynek ambasady mieści się w pobliżu Place de la Concorde. Wielu sławnych przedstawicieli zza oceanu reprezentowało tam interesy Ameryki w trakcie dziejów. Wystarczy wymienić takie nazwiska jak Benjamin Franklin, czy prezydent Thomas Jefferson.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org/krokodyl