Bezgłowe ciało Mohameda Tahy, redaktora jednej z sudańskich gazet, znaleziono na przedmieściach Chartumu prawie dokładnie rok temu. Dziś sudański sąd uznał za winnych jego śmierci 10 mężczyzn i skazał ich na bezprecedensowy wyrok śmierci przez rozstrzelanie. Obrońcy zarzucają sędziom bezprawie.
Mohamed Taha naraził się wielu ludziom, którzy nie zawahaliby się go zabić. Islamskim fundamentalistom - bo w swoich artykułach cytował teksty powątpiewające w korzenie proroka Mahometa. Rebeliantom z Darfuru - bo publicznie powątpiewał w prowadzenie się ich kobiet, i to w czasie, gdy do świata docierały szokujące obrazy gwałtów i morderstw w zbuntowanej prowincji Sudanu.
I to właśnie Darfurczyków prokuratorzy wytypowali na głównych podejrzanych i po śledztwie doprowadzili przed sąd. Dziś zapadł wyrok - śmierć przez rozstrzelanie. Karę tę do tej pory stosowano jedynie w stosunku do wojskowych. Cywilów wieszano.
- Sala sądowa była pełna funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa i członków rządu - opowiada obrońca Kamal Omer, sugerując, że wyrok był wydany na specjalne zamówienie władz. Uczciwość procesu kwestionuje również Amnesty International, twierdząc, że podejrzanych, z których najmłodszy ma 16 lat, torturowano, aby wydobyć obciążające zeznania.
- Będziemy apelować - zapowiada Omer, który noc po ogłoszeniu wyroku spędził za kratkami. Sąd ukarał go za publiczne negowanie praworządności wyroku.
Źródło: Reuters, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24