Chciał obalić krwawego dyktatora bogatej w ropę naftową Gwinei Równikowej, ale wpadł w jego ręce. Simon Mann, nazywany ostatnim prawdziwym psem wojny, staje we wtorek przed sądem posłusznym swojej niedoszłej ofierze.
Mann ostatnie chwile przed procesem, jak i ostatnie kilka miesięcy, przesiedział w ponurym więzieniu Czarna Plaża w Malabo, stolicy kraju rządzonego twardą ręką przez Teodora Obianga Nguemę. Dyktator obiecał mu, że się zemści za próbę pozbawienia go władzy i nie ma powodu by mu nie wierzyć.
Nguema bardzo się bowiem zdenerwował, gdy w 2004 roku wyszło na jaw, że grupa najemników pod wodzą Manna próbowała odebrać mu władzę nad krajem, który jest trzecim co do wielkości producentem ropy naftowej w Afryce. Zamach organizował Mann, były komandos brytyjskiego SAS i wieloletni żołnierz na wynajem, który w latach dziewięćdziesiątych wąchał proch w każdym zakątku Afryki.
Mózg operacji został na wolności
Mann był jednak tylko kierownikiem wyprawy, jej mózgiem okazał się wyrodny syn byłej brytyjskiej premier Mark Thatcher. On jednak żądnemu zemsty dyktatorowi się wywinął. Miał bowiem to szczęście, że jego rola w zamachu na Nguemę wyszła na jaw, gdy był w RPA, gdzie mieszka na stałe.
Dzięki ugodzie z władzami RPA jedyne, co dotknęło Thatchera to niesława, utrata twarzy i majątku.
Handel najemnikiem
Mann miał mniej szczęścia. Wpadł w Zimbabwe, kraju rządzonym przez nieprzepadającego za Zachodem Roberta Mugabe, a ten nie oparł się prośbie przyjaciela z Gwinei i wydał Brytyjczyka. Prośba była tym łatwiejsza do spełnienia, że biednemu Zimbabwe bardzo zależało na ropie Nguemy, a ten zagroził, że jeśli nie zobaczy Manna w Czarnej Plaży, to Mugabe nie zobaczy ani kropli ropy. Dla Zimbabwe byłaby to katastrofa, której dość łatwo udało się uniknąć - kosztem Manna.
Cenniejszy żywy niż martwy
Za próbę obalenia dyktatora Mannowi grozi nawet stryczek, ale Nguemie Brytyjczyk jest bardziej przydatny żywy, gnijący w więzieniu niż martwy. Uwięziony Mann, dla Afrykańczyka symbol knowań zachodniego imperializmu i kapitalizmu, byłby widocznym znakiem, że Teodoro Obiango Nguema pozbawić się władzy nie da. A wszystkim tym, którym to się zamarzy, będzie dane dożyć swoich dni w jednym z najbardziej ponurych więzień w Afryce.
Prokurator zażądał dla Simona Manna wyroku 32 lat pozbawienia wolności.
Źródło: Reuters