Chińskie władze ostro zareagowały na wtorkowe spotkanie Georga W. Busha z grupą chińskich dysydentów. Ich zdaniem to "brutalna ingerencja w wewnętrzne sprawy Chin".
- Organizując takie spotkanie i wygłaszając nieodpowiedzialne uwagi o prawach człowieka w Chinach i sytuacji w dziedzinie wolności religii, Stany Zjednoczone dokonały brutalnej ingerencji w wewnętrzne sprawy Chin i wysłały bardzo zły sygnał wrogim siłom. Wyrażamy nasze zdecydowane niezadowolenie i sprzeciw - głosi oświadczenie opublikowane przez chińskie MSZ.
Krytykę chińskich oficjeli wzbudziła wizyta dysydentów u Busha na 10 dni przed jego wizytą w Pekinie, dokąd przybędzie na otwarcie igrzysk olimpijskich. Podczas spotkania prezydent zapewnił Chińczyków, że podczas swojej wizyty w ich ojczyźnie "przekaże przesłanie wolności".
Mieszane uczucia co do wizyty Busha
W grupie dysydentów, którzy odwiedzili Busha, byli m.in. Harry Wu, Wei Jing Sheng i Bob Fu. Ten ostatni powiedział po rozmowie z prezydentem, że nastroiła go optymistycznie, choć ma mieszane uczucia co do jego decyzji, by jechać na olimpiadę.
- Prezydent bardzo jasno oświadczył, że będzie nadal poruszać kwestię praw człowieka w czasie pobytu na Igrzyskach. Może to mieć pewien rzeczywisty wpływ - powiedział Fu.
Źródło: PAP, tvn24.pl