Prezydent Dmitrij Miedwiediew nie doczekał się od Chin i państw Azji Centralnej pełnego poparcia działań Rosji na Kaukazie. Przywódcy państw wchodzących w skład Szanghajskiej Organizacji Współpracy poparli co prawda "aktywną rolę Rosji na rzecz pokoju w regionie", ale też opowiedzieli się za poszanowaniem integralności terytorialnej państw.
Podczas szczytu w Duszanbe państwa SzOW - obok Rosji i Tadżykistanu także Chiny, Kazachstan, Uzbekistan i Kirgistan - przyjęły deklarację, w której wyraziły "głębokie zaniepokojenie sytuacją wokół Osetii Południowej".
Zaapelowały również o pojednanie i nawiązanie dialogu przez strony konfliktu.
Najważniejsza integralność terytorialna
Nie wszystko jednak poszło po myśli Rosjan. W Deklaracji z Duszanbe znalazło się bowiem sformułowanie na temat zasad poszanowania historycznych i kulturowych tradycji każdego kraju oraz działań "mających na celu ochronę jedności kraju i jego terytorialnej integralności".
Wypowiedziano się przeciwko "jakimkolwiek siłowym próbom" rozwiązywania takich lokalnych problemów. Z tego zapisu każdy z sygnatariuszy może wyciągnąć dowolne wnioski.
Rosjanie interpretują go jako zganienie Gruzji za próbę siłowej reintegracji kraju. Miedwiediew już powiedział, że "jednomyślne stanowisko państw SzOW stanie się ważnym sygnałem dla tych, którzy usiłują usprawiedliwiać agresję Gruzji przeciwko Osetii Południowej".
Chińczycy wstrzemięźliwi
Chińczycy mogą z deklaracji wysnuć odmienne wnioski. Dla nich dokument może potwierdzać jedność Chin - wbrew separatystom z Tybety i Xinjiangu.
- Rozumiemy złożoną historię oraz sytuację Osetii Południowej i Abchazji. Jednocześnie, zgodnie ze stałym stanowiskiem Chin w takich kwestiach, mamy nadzieję że wszystkie strony konfliktu będą potrafiły go rozwiązać poprzez dialog i konsultacje - ogłosił chiński MSZ jeszcze przed szczytem.
Do momentu wydania Deklaracji z Duszanbe był to w zasadzie pierwszy i jedyny komentarz Pekinu do konfliktu rosyjsko-gruzińskiego . Mimo bliskich związków, jakie przynajmniej na pozór łączą Moskwę i Pekin, to komentarz wyjątkowo wstrzemięźliwy.
Pekin boi się własnych separatystów
Chinom nie może się bowiem podobać rosyjski pomysł uznawania separatystów, gdy Pekin sam ma na głowie rebeliantów w Tybecie i Xinjiangu. Szermowane przy okazji przez Rosję hasło samostanowienia narodów, zagroziłoby również rozbudzeniem ambicji Tajwanu, traktowanego przez Chiny jako zbuntowana prowincja.
- Chińczycy mogą tysiąc razy witać z zadowoleniem zdecydowane działania Rosjan na Kaukazie. Jednak zawsze będą pamiętać, że uznanie legitymacji separatystycznych rządów w tym regionie postawi pod znakiem zapytania twardą politykę Pekinu wobec separatystów w Tybecie i Sinkiangu, a także skierowaną przeciwko Tajwanowi koncepcję "jednych Chin" - cytuje dziennik "Wriemia Nowostiej" swojego anonimowego rozmówcę z kręgów delegacji na szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Duszanbe.
SzOW została utworzona w 2001 roku w miejsce organizacji pięciu państw - Chin, Rosji, Kirgistanu, Kazachstanu i Tadżykistanu - powołanej pięć lat wcześniej z myślą o uregulowaniu problemów, w tym granicznych, pomiędzy uczestnikami forum. W zamyśle animatorów organizacji, ma ona być przeciwwagą dla rosnących wpływów USA w Azji Środkowej.
Źródło: TVN24, PAP