Kawa bez papierosa czy piwo bez dymka? Dla wielu nie do pomyślenia. A już z pewnością dla sprzedawców papierosów, w których najbardziej uderza planowany we Francji na początek przyszłego roku zakaz palenia. W proteście przemaszerowali ulicami Paryża.
Kioskarze, barmani i właściciele kawiarni wyszli na ulice Paryża z transparentami „Ratujmy lokalny biznes”, „Nie dla ajatollahów, tak dla prawa zabraniającego zabraniać” czy „Nie dla prohibicji”. Przeszli od Montparnasse do siedziby Zgromadzenia Narodowego.
Protestują przeciwko zakazowi palenia w barach, restauracjach, hotelach i nocnych klubach, który wejdzie w życie pierwszego stycznia 2008 roku. Domagają się rozluźnienia przepisów i pozwolenia na specjalne pomieszczenia dla palących, a na wsiach – uzależniania wprowadzenia zakazu od decyzji właściciela baru.
- Cierpimy, ale jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Cierpieliśmy przez wiele lat – zwierza się Michel, sprzedawca papierosów z Wandei, który przyjechał do stolicy specjalnie na marsz. – Po raz pierwszy w ostatnich wyborach zagłosowałem na prawicę, choć jestem raczej lewicowy, bo myślałem, że sytuacja się poprawi. Ale ten prezydent nie jest lepszy niż inni. Jestem rozczarowany – dodał.
Jego rozczarowanie podzielali inni uczestnicy marszu – na transparentach z napisem „Nie dla ajatollahów” widniała twarz Nicolasa Sarkozy’ego z charakterystyczną obfitą brodą.
Według szacunków, bierne palenie zabija około 5 tysięcy Francuzów rocznie. Czynne – 60 tysięcy.
Źródło: Reuters, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Reuters