Partia Seksu podbija parlament

Aktualizacja:
 
Fiona Patten, założycielka partiiEPA/Julian Smith

Ta nazwa brzmi jak żart, ale jest prawdziwa. W Australii powstała właśnie absolutnie poważna Partia Seksu, która zamierza równie serio traktować seks. Plan jest ambitny: partia chce zdobyć miejsca w parlamencie i przekonać premiera do zerwania z konserwatywną polityką rządu.

Uroczysta inauguracja Partii Seksu miała miejsce w czwartek, po tym jak udało się zebrać wymaganych 500 członków. Teraz partii pozostaje się jedynie zarejestrować w komisji wyborczej.

Jakie pomysły na zmiany ma najmłodsza polityczna formacja w Australii? Chce na przykład zniesienia przymusowego internetowego filtra, który blokuje ponad 10 tysięcy stron o treści pornograficznej. - Zakazuje on dostępu dorosłym do treści, które normalnie można znaleźć w magazynach, filmach, czy książkach. To cenzura całkowicie legalnych treści - twierdzą członkowie partii.

Partia Seksu to ostatnie, czego potrzebujemy w parlamencie. Powstała chyba tylko po to, by pchać nam i naszym dzieciom do głów więcej seksu. Jim Wallace, prezes chrześcijańskiego lobby

Partia Seksu domaga się także ustalenia ogólnokrajowego programu nauczania wychowania seksualnego, opowiada się też za zezwoleniem na małżeństwa homoseksualne.

Państwo nadopiekuńcze

- Australijski rząd jest niezwykle konserwatywny, chcemy to zmienić - mówi założycielka i prezeska partii, Fiona Patten. Jak tłumaczy, oczekiwała, że urzędujący od prawie roku premier Kevin Rudd będzie prowadził politykę rozsądnego postępu społecznego. - Tymczasem on zmienił kraj w państwo nadopiekuńcze - uważa Patten. Jako przykład podaje sprawę majowej wystawy fotografii nagich nastolatków, która została uznana za obrazoburczą.

"To ostatnie, czego potrzebujemy"

Czujemy, że trafiliśmy w sedno. Ludzie traktują nas serio i są za naszą polityką edukacji i promowania równości. Fiona Patten, założycielka Partii Seksu

Australijskie lobby chrześcijańskie już zdążyło potępić nową partię. - Pornografia i prostytucja wyrządzają kobietom i dzieciom ogromną krzywdę, a pomysł przyjęcia takiej partii do parlamentu obraża uczucia większości Australijczyków - można przeczytać w oświadczeniu lobby. - Partia Seksu to ostatnie, czego potrzebujemy w parlamencie. Powstała chyba tylko po to, by pchać nam i naszym dzieciom do głów więcej seksu - powiedział prezes lobby, Jim Wallace.

Jesteśmy serio

Liderka partii uważa jednak, że jej formacja jest potrzebna. - Czujemy, że trafiliśmy w sedno - mówi. - Ludzie traktują nas serio i są za naszą polityką edukacji i promowania równości - twierdzi.

Sama partia też zresztą nie jest i nie zamierza być politycznym żartem. Jej hasło to "Jesteśmy serio w sprawach seksu". Patten przekonuje: - Jeśli masz dość tego, że politycy zaglądają do twojej sypialni, pomóż nam to zmienić i dołącz do nas!

Źródło: www.news.com.au, Otago Daily Times, The Australian

Źródło zdjęcia głównego: EPA/Julian Smith