Zaledwie kilka godzin po tym, jak Polscy ratownicy rozpoczęli pracę w stolicy Haiti w okolicy, gdzie pracowali padły strzały - informuje reporter "Faktów" TVN w Port-au-Prince. Nikomu nic się nie stało, ale ONZ nakazało Polakom wrócić do bazy.
- Strzały były na tyle daleko, że naszym ratownikom nic się nie stało - mówił Marcin Wrona z "Faktów" w TVN24. Podkreślił, że Polacy bardzo prosili o przekazanie tych informacji, by uspokoić swoje rodziny.
Jak poinformował PAP rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak, Polacy znów prowadzą akcję ratowniczą, obecnie jednak w innym rejonie. Zapewnił, że grupa polskich ratowników znajduje się pod ochroną m.in. funkcjonariuszy BOR.
Od razu do pracy
Konwój z polskimi ratownikami dotarł w niedzielę do stolicy Haiti Port-au-Prince i rozpoczął działania w terenie. Mimo, że Polacy przylecieli na Karaiby już wczoraj, noc musieli spędzić na granicy Haiti i Dominikany, bo przejście graniczne ze względu na stan wyjątkowy jest zamykane na noc.
Jak poinformował rzecznik Straży Pożarnej Paweł Frątczak, polscy ratownicy dotarli do haitańskiej stolicy przed godz. 16 czasu polskiego. Po rozładowaniu sprzętu niemal natychmiast ruszyli do pracy. - W ośrodku koordynacji działań w terenie przydzielono im już sektor, w którym będą pracować - podał Frątczak. Dodał, że choć nasza grupa ma zapasy tylko na siedem dni, to nie wykluczone, że zostaną na Haiti dłużej.
Długa droga na Haiti
Wcześniej rzecznik przypomniał, że polska grupa zaczęła swoją podróż w sobotę ok. godziny 17 czasu polskiego ze stolicy Dominikany Santo Domingo do Port-au-Prince. Na Haiti była wtedy godzina 11.
- Droga jest bardzo ciężka ze względu na zniszczoną infrastrukturę i bardzo duże zagęszczenie ruchu - mówił. - Granica jest zamknięta nocy, gdyż wprowadzony jest trzeci trzeci spojeń bezpieczeństwa ONZ, stąd te środki bezpieczeństwa - dodał. Wyjaśnił, że zostanie ona otwarta o godzinie 6:00 czasu lokalnego, czyli w południe czasu polskiego.
Polscy specjaliści w drodze
Paweł Frątczak uspokajał też rodziny tych, którzy pojechali pomagać na Haiti. - Cały konwój jest bardzo dobrze ochraniany. Nie grozi im niebezpieczeństwo - zapewniał. W kraju pojawiły się obawy o los polskiej grupy w związku z chaosem, który opanował kraj po trzęsięniu ziemi. Na miejscu trwają walki o pomoc, która płynie tam z całego świata. Grupy szabrowników stają się coraz bardziej zuchwałe, a eksperci sugerują wprowadzenie stanu wyjątkowego.
Specjalny samolot z grupą 54 strażaków z Nowego Sącza, Warszawy, Gdańska, Łodzi i Poznania, który wystartował z wojskowego lotniska w Warszawie w piątek w południe, po 15 godzinach lotu dotarł do stolicy Dominikany Santo Domingo.
Strażacy wyposażeni są w specjalistyczny sprzęt ratowniczy do poszukiwania i uwalniania osób uwięzionych pod gruzami. Są to geofony, kamery wziernikowe i termowizyjne oraz sprzęt mechaniczny i hydrauliczny do odgruzowywania ofiar. Ratownicy mają ze sobą także 10 psów wyszkolonych w poszukiwaniu żywych osób pod gruzami.
Ciężka Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza (GPR) Państwowej Straży Pożarnej to jedna z 11 na całym świecie takich grup z certyfikatem ONZ. Uzyskanie go jest potwierdzeniem wysokiego poziomu wyszkolenia i wyposażenia.
Polską grupę z certyfikatem ONZ tworzą strażacy służący w pięciu krajowych GPR-ach, które są kierowane przede wszystkim do działań w strefach trzęsień ziemi i katastrof budowlanych. Uzyskanie certyfikatu sprawia, że ONZ ma pewność, iż są one technicznie i logistycznie przygotowani do niesienia pomocy w każdym zakątku świata.
Źródło: TVN24, "Fakty" TVN, PAP