- Nasz pilot powiedział nam, że coś takiego nie wydarzyło się już od dawna. Gdy wylądowaliśmy, nie mówił już nic - relacjonował jeden ze świadków katastrofy balonu w Egipcie, turysta z Wielkiej Brytanii.
Jak twierdził inny świadek wydarzenia, asystent kierownika jednego z hoteli, ok. godz. 7 (godz. 6 czasu polskiego) słychać było przerażający huk - choć do zdarzenia doszło kilka kilometrów dalej.
Tę relację potwierdził także brytyjski turysta. - Usłyszeliśmy głośną eksplozję za nami. Odwróciłem się i zobaczyłem kłęby dymu - powiedział. - Na początku nie wiedzieliśmy, że to inny balon, bo byliśmy nimi otoczeni, lecialy obok nas - dodał. - Nie widzialem ani tamtego balonu ani jego kosza. To prawdziwa tragedia. Wszyscy są w szoku - mówił.
Wśród ofiar nie ma Polaków
Dziś w Luksorze na południu Egiptu w katastrofie balonu na ogrzane powietrze zginęło co najmniej osiemnastu zagranicznych turystów. Według informacji uzyskanych w ambasadzie RP w Kairze, wśród ofiar nie ma Polaków.
Egipska agencja MENA, powołując się na anonimowe źródła w egipskich służbach bezpieczeństwa, powiadomiła, że wśród ofiar byli turyści z Wielkiej Brytanii, Francji, Japonii i Hongkongu. Z kolei przedstawicielka firmy organizującej takie loty poinformowała o śmierci turystów koreańskich, japońskich i brytyjskich. W grupie miał być też jeden turysta egipski.
Dwie osoby, turysta i pilot, przeżyły i zostały przewiezione do szpitala z ciężkimi obrażeniami - podał rzecznik organizatorów lotów balonowych Ahmed Abud, cytowany przez agencję Reutera. Później okazało się, że katastrofę przeżył jeszcze jeden z pasażerów, który także trafił do szpitala.
To jeden z najgorszych wypadków z udziałem turystów w kraju, w którym sektor turystyczny odnotował poważne problemy po rewolcie, która dwa lata temu obaliła prezydenta Hosniego Mubaraka.
Autor: abs/ja/k / Źródło: reuters, pap
Źródło zdjęcia głównego: Reuters