Obserwatorzy Unii Europejskiej rozpoczęli rano swą misję w Gruzji. Według agencji Reuters, weszli do strefy buforowej otaczającej zbuntowane republiki, mimo że Rosjanie zapowiedzieli zamknięcie jej dla misji.
Reporter agencji, który towarzyszy obserwatorom, opisał przejście przez rosyjski posterunek w strefie buforowej, którą Rosjanie wyznaczyli wokół Abchazji i Osetii Południowej, a którą zobowiązali się opuścić do 10 października.
Patrol został zatrzymany, ale po sprawdzeniu dokumentów przez żołnierzy na posterunku, puszczony dalej.
Reakcja żołnierzy jest wyraźnie sprzeczna z zapowiedziami Moskwy, że "na razie" nie wpuści obserwatorów do strefy. We wtorek rosyjska generalicja uznała, że będzie ona zamknięta dla misji UE.
Komentując rosyjską decyzję o zamknięciu strefy dla unijnej misji, cytowany przez agencję Associated Press polski obserwator, policjant Adam Gliński powiedział: - To wczorajsza opinia, pewnie jutro zostanie zmieniona.
Nie wszyscy przejechali
Rosjanie nie przepuścili jednak wszystkich chętnych do wjazdu do strefy. Przez rosyjski posterunek nie przepuszczono dziennikarzy, towarzyszących misji UE. Zezwolono jednak na wjazd na teren strefy - po sprawdzeniu - kilku cywilnych samochodów gruzińskich.
Jak powiedział kierujący unijną misją Hansjoerg Haber, obserwatorzy przed wyjazdem w teren zostali poinstruowani by zachowywali się przyjaźnie lecz wykazywali zdecydowanie.
Bruksela sprawdzi, czy Rosjanie się wycofają
Unijni obserwatorzy są rozlokowani w czterech miejscach: stolicy Gruzji - Tbilisi, w Gori niedaleko Osetii Południowej, Zugdidi w pobliżu granicy z Abchazją i w czarnomorskim porcie Poti.
Ich zadaniem ma być monitorowanie wycofywania wojsk rosyjskich ze stref bezpieczeństwa wzdłuż granic z republikami na pozycje sprzed konfliktu gruzińsko-rosyjskiego z 7 sierpnia. Wycofywanie ma zakończyć się 10 października.
Personel misji liczy 352 cywilnych obserwatorów i personelu wspierającego z 22 państw, w tym z Polski.
Źródło: Reuters, PAP, thenewstribune.com, iht.com