Obama żartuje z Clinton

Aktualizacja:

To, że amerykański prezydent Barack Obama bryluje na salonach, wiadomo nie od dziś. Tak też było podczas sobotniej gali z dziennikarzami i gwiazdami kina, kiedy to polityk sypał żartami jak z rękawa. - Muszę wyznać, że naprawdę nie chciałem być tutaj dzisiaj. Ale wiedziałem, że muszę przyjechać. To jeszcze jeden problem jaki odziedziczyłem po George'u W. Bushu - mówił, a publiczność chichotała.

Podczas dorocznego spotkania z dziennikarzami, politykami i gwiazdami Hollywood - White House Correspondents' Association, Obama mówił o swoich planach na kolejne sto dni. Nie było jednak mowy o sprawach poważnych - kryzysie gospodarczym czy polityce zagranicznej.

O stu dniach, prompterach i całusie od Hillary

Jakie zatem plany ma amerykański prezydent? Otóż Obama zapowiedział między innymi, że w następnych stu dniach będzie uczyć się wyłączać teleprompter. Przeciwnie do znanego z językowych gaf, wiceprezydenta Joe Bidena, który - jak powiedział polityk - będzie się uczył z niego korzystać.

Obama żartował również ze swoich relacji z Hillary Clinton, z którą walczył o prezydencką nominację. - W czasie kampanii byliśmy rywalami, ale teraz jesteśmy sobie bardzo bliscy. Kiedy wróciła z Meksyku natychmiast rzuciła mi się na szyję i dała wielkiego całusa - dowcipkował.

Humor nie opuszczał prezydenta do samego końca. - Wierzę, że moje następne sto dni będzie tak udane, że będę mógł skompletować je w 72 dni. 73 dnia odpocznę - tryskał humorem Obama.

Źródło: Reuters