Obama wyśmiał mięczaków ze stolicy


Barack Obama nie bez zgrzytów adaptuje się do życia w Waszyngtonie. Prezydent w ostatnich dniach wyśmiał decyzję dyrekcji szkoły swoich córek, która zdecydowała się zamknąć placówkę z powodu złej pogody. Obruszył się na to stołeczny dziennik "Washington Post", strażnik lokalnego patriotyzmu.

Dziennikarzom nie spodobał się komentarz Baracka Obamy, który odwołanie zajęć skomentował: - Jak zauważyły moje dzieci, w Chicago nigdy nie zamyka się szkół.

"Washington Post" zripostował: - Obamom mówimy: witajcie w Waszyngtonie. Wy i tak macie łatwe życie, bo jedno z rodziców może pracować w domu.

Obama upomina dyrektora?

Obie strony droczą się i próbują udowodnić, że druga nie jest taka twarda, na jaką wygląda. Żeby jednak waszyngtończycy nie poczuli się przez prezydenta obrażeni, Obama - mimo nawału obowiązków - postanowił odwiedzić szkołę córek i o odwołaniu zajęć porozmawiać poważnie.

Przebiegu tych rozmów nie znamy, ale wiemy, że prezydent z żoną Michelle i teściową Marian Robinson spędził w szkole ponad godzinę.

W ostatnich dniach północno-wschodnie stany USA zmagają się z gołoledziami i śnieżycami, w wyniku których zginęło ponad 20 osób.

Źródło: PAP