Na sześć dni przed głosowaniem, demokratyczny kandydat na prezydenta USA utrzymuje 5 proc. przewagę nad republikańskim kontrakandydatem. Jedynie 2 proc. uprawnionych do głosowania wciąż nie wie, na kogo odda swój głos - wynika ze środowego badania Reuters/C-SPAN/Zogby.
Gdyby Amerykanie głosowali już teraz, ciemnoskóry senator z Illinois zdobyłby 49 proc. głosów, a 44 proc. John McCain.
Od trzech tygodni, kiedy rozpoczęto badanie opinii publicznej, Barack Obama utrzymuje przewagę, choć o różnej skali - od dwóch do 12 punktów procentowych. Republikański senator z Arizony jak dotąd nie zdołał przebić się ponad 45 proc. poparcie. Zaś rekordowy wynik Obamy to 52 proc.
Geograficznie
Obama cieszy się silnym poparciem w stanach wschodniego wybrzeża: m.in. Nowym Jorku, New Jersey czy Maryland, gdzie jest mocna reprezentacja liberałów oraz na zachodzie kraju, gdzie mocnym punktem jest Kalifornia. McCain zaś prowadzi w kręgach amerykańskich konserwatystów - na południu: w Teksasie, Luizjanie, Alabamie; w środkowej części kraju: w Kansas, Nebrasce, Oklahomie czy Idaho oraz w obszarze Wielkich Jezior.
Kobiety vs. mężczyźni
Wśród wyborców płci żeńskiej bez zmian. Demokrata bije na głowę Republikanina notując przewagę 10 punktów procentowych. Elektorat męski jest niemal równo podzielony: McCaina wspiera 47 proc. mężczyzn, Obamę o jeden punkt procentowy mniej.
Obama śladami Busha
Obecna przewaga senatora z Illinois na sześć dni przed głosowaniem jest równa tej, jaką cieszył się George W. Bush w kampanii przeciwko Alowi Gore'owi w 2000 roku. Wówczas, niewielką różnicą Demokrata wygrał w powszechnym głosowaniu, ale Bush zdobył większą liczbę głosów elektorów i w rezultacie fotel prezydenta po dokonaniu ponownego liczenia głosów na Florydzie. Cztery lata później w tym samym momencie kampanii wyborczej Bush prowadził zaledwie jednym punktem procentowym, a wybory wygrał z Johnem Kerrym trzema punktami.
System wyborczy USA nie jest prosty. Przyszły prezydent musi wygrać większość z 538 głosów elektorów, przypisanych do poszczególnych stanów proporcjonalnie do ich populacji. We wszystkich stanach, poza dwoma, panuje zasada, że zwycięzca bierze wszystko.
Jaki Obama? Niesłyszałem
We wtorek obaj kandydaci agitowali wśród ludności wschodniego stanu Pensylwania - jednego z tych, gdzie wszystko jeszcze może się zdarzyć. I choć tamtejsze sondaże wskazują na niewielką przewagę Obamy, są i tacy, którzy nigdy nie słyszeli o człowieku, którym emocjonują się nie tylko Stany Zjednoczone.
Emanuel - ojciec 12 dzieci - jest amiszem, członkiem grupy religijnej obecnej w USA od trzystu lat i jak dotąd o wyborach nie słyszał. - My gazet tu też nie mamy - mówił dziennikarzowi "Gazety Wyborczej". Jesteśmy bardzo rodzinnymi ludźmi, nie interesuje nas to, co wy nazywacie polityką. I czujemy się z tym szczęśliwi.
Źródło: zogby.com, "Gazeta Wyborcza"