Obama szykuje nokaut, Clinton chwyta się brzytwy


Barack Obama może sobie zapewnić prezydencką nominację już we wtorek, kiedy to odbędą się kolejne prawybory Partii Demokratycznej w stanach Oregon i Kentucky. Clinton z ewentualną przegraną pogodzić się jeszcze nie zamierza.

Aż 75 tys. ludzi przyszło na wiec Obamy w Portland w Oregonie. To największa jak dotąd liczba w czasie prawyborów. Sondaże wskazują na zdecydowane zwycięstwo czarnoskórego senatora w tym stanie, gdzie dominują wyborcy z uniwersyteckim wykształceniem, o liberalnych poglądach, zatrudnieni w sektorach gospodarki high-tech, z reguły popierający Obamę.

Natomiast w Kentucky, według sondaży, prowadzi Hillary Clinton, która ma za sobą poparcie biedniejszych, starszych, mniej wykształconych i bardziej konserwatywnych Demokratów.

Wyścig niemal rozstrzygnięty

Wyścig do nominacji uważa się w praktyce za rozstrzygnięty na korzyść czarnoskórego senatora z Chicago. Brakuje mu już tylko 16 delegatów na przedwyborczą konwencję Partii Demokratycznej. Do uzyskania minimum 2025 delegatów potrzebnego do zwycięstwa.

Sztab kampanii Obamy podał w komunikacie, że senator może uzyskać we wtorek niezbędną większość, co może sprawić, że ogłosi początek formalnej kampanii prezydenckiej z republikańskim senatorem Johnem McCainem.

Clinton gasi entuzjazm Obamy

Obóz Clinton ciągle domaga się jednak uznania wygranych przez nią prawyborów w Michigan i na Florydzie. Wynik nie został uznany przez kierownictwo Partii Demokratycznej, gdyż stany te samowolnie przyspieszyły termin swoich prawyborów. W Michigan Obamy nie było nawet na liście kandydatów, bo nie zdążył się zarejestrować.

Gdyby żądania sztabu Clinton zostały uznane Obama potrzebował by głosów 2210 delegatów.

Źródło: PAP, lex.pl