"Obama dobrym prezydentem dla Europy"

Aktualizacja:

Europa niewątpliwie skorzystałaby na elekcji Baracka Obamy, zaś z punktu widzenia Warszawy, wynik toczącej się kampanii prezydenckiej w USA jest bez znaczenia - argumentował były minister spraw zagranicznych Adam D. Rotfeld na antenie TVN24.

- Ponad wszelką wątpliwość dla Europy byłby lepszy Obama, bo oznaczałoby to nowe otwarcie - mówił Rotfeld. - Europa oczekuje fundamentalnej zmiany (...) Obama jest pod tym względem lepiej przygotowany - nie tyle on sam, ale ludzie wokół niego.

I rzeczywiście. Opinia prof. Rotfelda wychodzi na przeciw sondażom opinii publicznej, według których Europejczycy gremialnie chcą ciemnoskórego kandydata Partii Demokratycznej na fotelu prezydenckim USA. Na tym tle Polska zdaje się odstawać. Co prawda większość z nas opowiada się za Obamą, ale jesteśmy też narodem, który wyżej ocenia kwalifikacje McCaina jako potencjalnego szefa USA.

McCain czy Obama dla Polski

Bez względu na nasze sympatie, rezultat amerykańskich wyborów dla Polski jest "bez znaczenia" - uważa prof. Rotfeld. - Te próby podbijania u nas bębenka w pewnych środowiskach, że oto McCain obiecał pozytywnie rozpatrzyć przyznanie wiz - powiem szczerze - jest to dla mnie prowincjonalne.

Wynik ciągle się waży

Według wszystkich amerykańskich badań opinii publicznej, demokratyczny senator z Illinois cieszy się solidnym poparciem wśród wyborców: od sześciu do 11 punktów procentowych. Również opinie amerykańskich analityków, tak liberalnych jak i konserwatywnych, nie wydają się zostawiać wielkich nadziei republikańskiemu obozowi. Profesor Rotfeld dostrzega jednak szansę. - Wyborca boi się nowego - mówił były szef polskiej dyplomacji. - Ludzie mają taki wewnętrzny mechanizm, żeby nie ujawniać swoich rzeczywistych intencji - dodał.

Efekt Bradleya nadal żyje?

Według profesora zagrać może nie tylko kolor skóry, ale też niedojrzałość polityczna Demokraty. Przez media amerykańskie przetoczyły się zresztą dyskusje na temat tzw. efektu Bradleya, który odzwierciedla wciąż silne napięcia na tle rasowym w społeczeństwie amerykańskim. Bradley był pierwszym czarnoskórym burmistrzem kalifornijskiego miasta Los Angeles. Kiedy w 1982 roku kandydował na urząd gubernatora stanu, wszystkie sondaże przekonywały o jego zwycięstwie. Ostatecznie różnica głosów wyniosła niewiele ponad 1 proc., tyle że na korzyść jego rywala. Wyborcy, pomimo deklarowanego poparcia, nie byli gotowi, by oddać rządy w ręce czarnoskórego. Jak wiele zmieniło się od tamtego czasu? O ile wierzyć sondażom, wiadomo, że większość białych Amerykanów popiera właśnie Johna McCaina. Jego przewaga nad Demokratą wynosiła w poniedziałek ponad 10 punktów procentowych (według badania Reuters/C-SPAN/Zogby).

Źródło: tvn24