Elektrownia atomowa w Czarnobylu wciąż kojarzy się z największą katastrofa w dziejach energetyki jądrowej. Jednak niebawem ma stać się... atrakcją turystyczną. Ukraińskie władze zamierzaja otworzyć dla żądnych wrażeń strefę dotąd zamkniętą po katastrofie w 1986 roku.
- Chcielibyśmy, by wycieczki stały się systematyczne już w styczniu - zapowiedział minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Ukrainy Wiktor Bałoha.
Pomysłowi patronuje ONZ. - Tu, w Czarnobylu można opowiedzieć ludziom o ważnej historii - mówiła Helen Clark, szefowa Programu Rozwoju ONZ (UNDP). - Strefę należy otworzyć, by ludzie widzieli, jaka panuje tu sytuacja - dodał minister Bałoha.
Teraz do strefy wokół Czarnobyla można wjechać tylko ze specjalnym zezwoleniem. Wyjechać - tylko po bardzo dokładnej kontroli dozymetrycznej. Chodzi o to żeby nie roznosić radioaktywnych cząsteczek.
Niebezpieczna wycieczka?
Zwiedzanie strefy zamkniętej może jednak okazać się dość ekstremalnym przeżyciem. - Uważamy, że jest miejsce na dnie reaktora, gdzie zgromadziła się duża ilość paliwa atomowego, około 50 ton. I w każdej chwili może się w tym miejscu zacząć niekontrolowana reakcja jądrowa - tłumaczył reporterowi Faktów TVN Walerij Chan z Instytutu Problemów Bezpieczeństwa Elektrowni Atomowych.
Swietłana Berzina, prezes organizacji ekologicznej „Żywa Planeta”, tłumaczy natomiast, że musi minąć jeszcze co najmniej 200 lat, by zakończył się podstawowy okres rozpadu najbardziej niebezpiecznych materiałów radioaktywnych. - No i nie wiadomo, jakie pamiątki stamtąd będą wywozić turyści? - zastanawia się Berzina.
Tutaj lepiej niż w mieście
Ale skażenia w samym Czarnobylu nikt się nie boi. W niemal zupełnie opustoszałym obecnie miasteczku, położonym 18 kilometrów od elektrowni, mieszkają dzisiaj tylko specjaliści badający skażoną strefę i nieliczni samowolni osiedleńcy.
Ewakuowano ich po katastrofie, ale wkrótce potem wrócili, mimo zakazów. Mówią, że tutaj nawet woda ze źródełka smakuje im bardziej, niż w wielkim mieście. - W Kijowie jest większe promieniowanie, niż tutaj. Tam strach. A tutaj czasami chodzimy nad rzeczkę się kapać, a nawet z rzeczki pijemy wodę... I nic się z nami nie dzieje - mówi Walentina Aleksandrowna.
- Nie ma tutaj niczego strasznego. A ludzie powinni przyjeżdżać, żeby zobaczyć czym się kończą ludzkie błędy - zachęca Iwan Semieniuk, jeden z niemal samowolnych osiedleńców. Mieszka w wiosce, w zakazanej strefie, kilkanaście kilometrów od Czarnobyla. Uprawia ziemię i prowadzi gospodarstwo, hoduje zwierzęta.
9 tysięcy ofiar
Eksplozja reaktora czarnobylskiej elektrowni w kwietniu 1986 roku doprowadziła do skażenia ok. 100 tys. km kwadratowych powierzchni. Najbardziej ucierpiała Białoruś. Substancje radioaktywne dotarły też nad Skandynawię, Europę Środkową, w tym Polskę, a także na południe kontynentu - do Grecji i Włoch.
Specjaliści wciąż nie potrafią ustalić, ile było śmiertelnych ofiar katastrofy. Według ocen Światowej Organizacji Zdrowia liczba zmarłych na raka wywołanego przez skażenie po wybuchu w elektrowni może sięgać nawet 9 tysięcy.
Strefa wokół Czarnobyla wciąż pozostaje zamknięta. Obowiązuje tam surowy zakaz przebywania. Mimo to w domach w okolicznych wsiach można spotkać nielegalnych mieszkańców, utrzymujących się z rolnictwa.
Źródło: Fakty TVN, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN