Norweska policja, krytykowana za zbyt późną interwencję po ataku na wyspie Utoya, przyznała we wtorek, że aby dostać się na miejsce strzelaniny, funkcjonariusze nie wybrali najkrótszej możliwej drogi - poinformowała publiczna telewizja NRK.
Według NRK członkowie interwencyjnej jednostki policji z Oslo, położonego ok. 40 km od jeziora, na którym znajduje się Utoya, wsiedli do łodzi ok. 3,6 km od wyspy, podczas gdy mogli wyruszyć z nabrzeża oddalonego o 670 metrów. - Okazało się, że miejsce to było nieodpowiednie - przyznał w telewizji przedstawiciel policji w Oslo Johan Fredriksen.
Nieudolna akcja
Amatorskie nagranie wideo umieszczone na stronie NRK ukazuje ok. 10 policjantów w czerwonym pontonie, który - zdaniem mediów - zaczął nabierać wody na skutek przeciążenia. Policja informowała natomiast, że policyjna łódź miała awarię silnika. Ostatecznie funkcjonariusze przesiedli się na dwie łodzie cywilne, znaczenie szybsze, co umożliwiło im nadrobienie ok. 10 minut - głosi oficjalna wersja.
Ocaleni ze strzelaniny, a także przedstawiciele mediów krytykowali policję za opóźnienie w podjęciu akcji, mimo że służby były wówczas zaabsorbowane sytuacją w centrum Oslo, gdzie doszło do wybuchu bomby. Sprawca strzelaniny został aresztowany ok. godziny od odebrania przez policję pierwszych sygnałów o sytuacji na wyspie.
W obu zamachach - na wyspie Utoya i w norweskiej stolicy - zginęło w sumie 77 osób. Do przeprowadzenia ataków przyznał się 32-letni antyislamski ekstremista Anders Behring Breivik.
Źródło: PAP