Prezydent wrócił po tygodniach nieobecności. Ale obaw nie rozwiał


Prezydent Nigerii Muhammad Buhari po siedmiotygodniowej nieobecności wrócił do ojczyzny, o czym poinformował w mediach społecznościowych. Nie rozwiał jednak wszystkich plotek na temat swojego bardzo złego stanu zdrowia, ponieważ przyznał, że będzie potrzebował jeszcze odpoczynku i kolejnych badań.

Muhammad Buhari wrócił do Nigerii w piątek, wychodząc "sztywno" - jak odnotowały lokalne media - ale o własnych siłach z samolotu w bazie wojskowej w mieście Kaduna. Następnie poleciał śmigłowcem do stolicy, Abudży, gdzie spotkał się z wiceprezydentem Yemi Osinbajo.

Nie rozwiał obaw rodaków

- Celowo wróciłem przed weekendem, tak by wiceprezydent mógł kontynuować [pełnienie moich obowiązków - red.], a ja nadal wypoczywać - powiedział Buhari, zapewniając jednocześnie, że czuje się już "znacznie lepiej".

Tym samym nie rozwiał jednak do końca obaw Nigeryjczyków, że jego bardzo zły stan zdrowia może uniemożliwić mu pełnienie urzędu prezydenta w najludniejszym państwie Afryki. Prezydent nie wytłumaczył, z powodu jakich problemów zdrowotnych opuścił na tak długo kraj. Stwierdził jedynie, że "nie pamięta już kiedy ostatnio miał przeprowadzaną transfuzję krwi".

Pełniący pod nieobecność Buhariego obowiązki prezydenta Yemi Osinbajo postrzegany jest jako lepiej rozumiejący potrzeby przedsiębiorców. Podczas ostatnich siedmiu tygodni z wielką energią wprowadzał on zmiany w polityce gospodarczej państwa, inicjując m.in. dewaluację nigeryjskiej waluty. Buhari zapewnił po powrocie, że jest "świadomy" potrzeb gospodarki zmagającej się z recesją wywołaną spadkiem cen ropy naftowej, jednak nie odniósł się wprost do aktywności swojego zastępcy i nie wiadomo, czy cieszą się one jego akceptacją.

Obawy o zdrowie prezydenta

Muhammad Buhari został demokratycznie wybranym prezydentem Nigerii w 2015 roku, od tamtej pory kilkukrotnie już wyjeżdżał do Wielkiej Brytanii z powodów zdrowotnych.

W połowie stycznia 74-letni prezydent ponownie wyjechał do Londynu, zapowiadając, że w brytyjskiej stolicy chce sobie zrobić wakacje i przy okazji przejść badania medyczne u tamtejszych lekarzy. Miał wrócić do kraju 6 lutego, ale na dzień przed planowanym powrotem przysłał list, w którym poprosił parlament o przedłużenie mu urlopu, by mógł przejść w Londynie jeszcze dodatkowe badania. Nie powiedział jakie, ani nie zdradził, czy i co mu dolega, ani jak długo go nie będzie. Już nazajutrz po wyjeździe Buhariego w Nigerii zaczęły się plotki, że jest ciężko chory, a jego urzędnicy ukrywają przed obywatelami prezydencką chorobę, a być może nawet jego śmierć.

Nigeryjczycy niepokoją się stanem zdrowia Buhariego, bo dobrze pamiętają chaos, jaki nastąpił po śmierci jednego z jego poprzedników, który umarł sprawując urząd. Prezydent Umaru Yar’Adua (2007-2010) też zapewniał, że czuje się świetnie, gdy w 2009 r. wyjeżdżał na krótki odpoczynek i leczenie do Arabii Saudyjskiej. Kiedy jego nieobecność przedłużyła się do ponad trzech miesięcy, nigeryjski Senat ogłosił, że w powodu choroby nie jest on w stanie sprawować władzy, i na tymczasowego prezydenta zaprzysiągł wiceprezydenta Goodlucka Jonathana. Pod koniec lutego 2010 r. Yar’Adua wrócił w końcu do kraju, ale już nie na fotel prezydenta, a w maju umarł. Śmierć Yar’Aduy wywołała głęboki kryzys polityczny w Nigerii, najludniejszym kraju Afryki i kontynentalnym mocarstwie.

Autor: mm\mtom / Źródło: Mail Guardian Africa, today.ng, PAP