Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng, o którego ucieczce z aresztu domowego i schronieniu się w ambasadzie USA w Pekinie usłyszał cały świat, odleciał do Chin - potwierdził informację mediów Departament Stanu USA.
Najpierw agencja Reutera, powołując się na pracownika pekińskiego lotniska poinformowała, że bagaż Chena Guangchenga został odprawiony na lot do Newark w Stanach Zjednoczonych. Agencji nie udało się uzyskać potwierdzenia od naocznych świadków, że wszedł on na pokład samolotu.
Jednak później obecność dysydenta na pokładzie samolotu potwierdzili jego przyjaciele, którzy rozmawiali z nim przez telefon komórkowy. Wreszcie tak samo uczynił departament stanu USA.
Chen odleciał z żoną i dwojgiem dzieci. Maszyna wyleciała około godziny 11:50 polskiego czasu.
"Nie wiem, kiedy wyjadę"
Wcześniej Chen mówił przez telefon agencji AFP: - Jestem na lotnisku. Nie mam paszportu. Nie wiem, kiedy wyjadę - powiedział. - Myślę, że jadę do Nowego Jorku - dodał.
W rozmowie z agencją Reutera Chen zaznaczył, że "wiele spraw nadal jest niejasnych". - Możliwe, że udam się do USA, ale nic mi nie powiedziano, nie dostałem paszportów - powiedział Chen. - Czekamy, aby dowiedzieć się, co się dzieje - dodał.
Źródło konfliktu
Sprawa Chena wywołała dyplomatyczny spór na linii Waszyngton-Pekin. Ten zagorzały krytyk rządowej polityki jednego dziecka po ucieczce z aresztu domowego w kwietniu schronił się w ambasadzie USA w Pekinie. Po kilku dniach ją opuścił i trafił do stołecznego szpitala, gdzie leczył złamaną nogę.
Państwo Środka wyraziło niezadowolenie z faktu, że amerykańska placówka udzieliła schronienia aktywiście. W wyniku negocjacji Chiny zgodziły się wyrobić Chenowi i jego bliskim paszporty, aby mogli opuścić kraj, a USA zobowiązały się do jak najszybszego wydania im wiz. Ostatnio informowano, że wizy są już gotowe.
Na początku maja Departament Stanu USA podał, że ten prawnik samouk otrzymał propozycję zatrudnienia od amerykańskiego uniwersytetu. Jak podała w sobotę agencja Xinhua, Chen Guangcheng ubiegał się o możliwość studiowania w USA "za pośrednictwem normalnych kanałów, zgodnie z obowiązującym prawem".
Źródło: Reuters, PAP, nytimes.com