Gabinet Angeli Merkel zajmie się w środę projektem "Widoczny Znak" oraz wstępną kalkulacją kosztów powstania i funkcjonowania wystawy, mającej na celu upamiętnienie zjawiska przesiedleń obywateli niemieckich po II Wojnie Światowej - informuje "Rzeczpospolita".
Choć nie są znane jeszcze wszystkie szczegóły, to wiadomo już, że "Widoczny znak" będzie największym po pomniku Holokaustu niemieckim projektem związanym z pamięcią ostatniej wojny.
Steinbach matką pomysłu
Idea placówki zwanej umownie "Widocznym znakiem" nie jest pomysłem żadnego z partnerów koalicyjnego rządu Angeli Merkel. Matką chrzestną przedsięwzięcia jest przewodnicząca Związku Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach. To ona ponad osiem lat temu wysłała listy do ambasadorów kilku krajów – w tym Polski – z propozycją upamiętnienia przymusowych wysiedleń kilkunastu milionów Niemców. Nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
Wtedy narodziła się idea "Centrum przeciwko Wypędzeniom", centralnego miejsca pamięci niemieckich ofiar działania władz zwycięskich państw. Z niemieckiego punktu widzenia: działania bezprawnego, które to stanowisko podzielały wszystkie niemieckie rządy, nie wyłączając obecnego.
Pomysł Eriki Steinbach wsparła chrześcijańska demokracja CDU/CSU, ale nie chciał o nim słyszeć rząd SPD i Zielonych Gerharda Schrödera.
Sytuacja zmieniła się jesienią 2005 r., kiedy powstawał rząd wielkiej koalicji SPD CDU/CSU pod przywództwem Angeli Merkel.
"Widczny znak" tylko niemiecki?
SPD wytargowała jedynie zapis w umowie koalicyjnej, że tzw. "Widoczny znak" ma powstać w „duchu pojednania” i być w pewnym sensie projektem europejskim - miałby powstać przy współpracy z Europejską Siecią „Pamięć i Solidarność”, powołaną do życia cztery lata temu jako forum współpracy w upamiętnieniu przeszłości. Formalnie oprócz Niemiec uczestniczy w niej Polska, Węgry i Słowacja.
Zielone światło z Warszawy
"Widoczny znak" będzie jednak projektem wyłącznie niemieckim. Berlinowi najbardziej zależało na wciągnięciu w przedsięwzięcie Polski. Nie było to możliwe ani za czasów rządu Jarosława Kaczyńskiego, ani obecnych władz, które wykluczają formalne uczestnictwo naszego kraju w projekcie.
Niemcy uznali jednak, że Warszawa zapaliła zielone światło, przyjmując kilka tygodni temu wysłanników Angeli Merkel. – Chodziło nam o wyłączenie dyskusji historycznej z bieżącej polityki – tłumaczył wtedy Władysław Bartoszewski, pełnomocnik rządu do kontaktów z Niemcami.
Jaki będzie "Widoczny znak"?
Wystawa powstanie w tzw. Domu Niemieckim w samym centrum Berlina, nieopodal wystawy "Topografia terroru", która dokumentuje zbrodnie nazistowskie.
Multimedialna ekspozycja będzie się odwoływać przede wszystkim do emocji. Wystawa poświęcona wypędzeniom zajmie około 2000 m.kw.
Źródło: Rzeczpospolita, PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24