Członkostwo Ukrainy w NATO grozi rozpadem tego kraju, powiedział we wtorek wiceszef niemieckiego MSZ Gernot Erler. Kijów słowami dyplomaty jest oburzony.
- Kontynuacja kursu na integrację z NATO doprowadzi do jeszcze większych podziałów. Nie mamy zamiaru destabilizować sąsiedniego kraju działaniami, które mogą doprowadzić do jego rozdzielenia - oświadczył Niemiec we wtorek dodając, że przeciwko członkostwu Ukrainy w NATO jest 67 proc. ukraińskiego społeczeństwa.
Niemcy ramię w ramię z Rosjanami
Reakcja Kijowa była ostra. MSZ Ukrainy uznał, że wypowiedź Erlera to "niepoprawne manipulowanie cyframi i faktami, zmieszane z retoryką", która nie powinna być użyta w wypowiedziach wysokiego urzędnika, dotyczących "innego suwerennego państwa".
- Szczególnie zadziwiające jest, że wypowiedź ta nie padła na spotkaniu z ukraińskimi partnerami (...), lecz w trakcie wideomostu Moskwa-Berlin - czytamy w komunikacie MSZ. Kijów dodał, że po wystąpieniu niemieckiego wiceministra "stało się jasne, skąd rosyjskie społeczeństwo, straszone przez władze widmem NATO, czerpie pożywkę dla swych wypaczonych poglądów wobec realnego stosunku do NATO na Ukrainie i treści ukraińskiej polityki euroatlantyckiej".
Co z Ukrainą w NATO?
Kijów zarzucił też Erlerowi, że mija się ze stanowiskiem własnego rządu: - Z logiki pana Erlera wynika, że Niemcy (...) żałują decyzji, które zapadły na szczycie NATO w Bukareszcie wobec Ukrainy i Gruzji. Wątpliwe, by pogląd ten podzielała kanclerz Angela Merkel, która osobiście włączyła się do formułowania perspektywy członkostwa Ukrainy w NATO.
Na kwietniowym szczycie NATO w Bukareszcie Ukraina i Gruzja nie otrzymały zaproszenia do Planu Działań na Rzecz Członkostwa w NATO (ang. MAP). Obiecano im jedynie, że mogą liczyć na członkostwo w NATO w przyszłości. Decyzja może zapaść już w grudniu, ale po wojnie w Gruzji i w obliczu kryzysu politycznego na Ukrainie jest wątpliwe, by była ona pozytywna.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA