W nietypowy sposób, jak na przyjęte standardy, postanowił pożegnać się ze stanowiskiem ambasadora we Włoszech Amerykanin Ronald Spogli.
Żegnając się z włoskimi dziennikarzami Spogli, który nie jest zawodowym dyplomatą, lecz przedsiębiorcą, oświadczył, że "Włochy powinny uważać", ponieważ - jak stwierdził - "nie będą w stanie utrzymać swego
To zawstydzające, że nie ma ani jednej włoskiej uczelni w czołówce międzynarodowych rankingów Ronald Spogli
Następnie zauważył, że "w tych miesiącach ambasada amerykańska próbowała zachęcić do zmian ekonomicznych i reform, koniecznych do tego, by stawić czoła niskiemu wzrostowi".
- Włochy plasują się cały czas bardzo nisko w międzynarodowej klasyfikacji krajów pod względem warunków do prowadzenia biznesu i inwestowania - ostrzegł Amerykanin i wymienił największe problemy: powolna biurokracja, sztywny rynek pracy, zorganizowana przestępczość, korupcja i niewydolność wymiaru sprawiedliwości.
Szkoły, że pożal się Boże
Spogli mówił też o fatalnym stanie oświaty i szkolnictwa oraz powszechnej nieufności ze strony uczniów i studentów. Włoskie uniwersytety nazwał zaś "tragedią narodową". - To zawstydzające, że nie ma ani jednej włoskiej uczelni w czołówce międzynarodowych rankingów - ocenił.
Komentatorzy w skrajnie różny sposób odnoszą się do surowej oceny, wystawionej Włochom przez Amerykanina. Dominują jednak głosy, że, chociaż była to niedopuszczalna ingerencja, to, niestety, realistyczna opinia.
Źródło: PAP