Ukraińska milicja zwolniła funkcjonariusza drogówki, który w czasie służby nie chciał rozmawiać po ukraińsku. Funkcjonariusz nazwał ten język "cielęcą mową". Nagranie wykonane ukrytą kamerą wywołało w kraju poruszenie.
- Inspektor milicji drogowej dopuścił się publicznej demonstracji braku szacunku wobec języka państwowego, czym zdyskredytował zawód pracownika milicji - czytamy w komunikacie ukraińskiego MSW.
Rusyfikacja?
O skandalu językowym z udziałem milicjanta doniosły dzień wcześniej ukraińskie media. Opublikowały one nagranie rozmowy z funkcjonariuszem, dokonane przez kontrolowanego przez niego kierowcę. "Nie rozumiem tej cielęcej mowy" - oświadczył uwieczniony na wideo funkcjonariusz, poproszony przez posługującego się językiem ukraińskim kierowcę o wyjaśnienie przyczyny zatrzymania.
Nagranie wywołało na Ukrainie gorącą dyskusję. Pojawiły się zarzuty, że incydent to wynik "polityki rusyfikacji" prowadzonej przez obecne władze. Prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi wytykano prorosyjskość.
Choć język ukraiński jest na Ukrainie jedynym językiem państwowym, mieszkańcy Odessy na codzień posługują się językiem rosyjskim. Podobnie jest w innych południowych i wschodnich regionach kraju.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24