Bułgarski rząd chce dymisji 45 dyplomatów wyższej rangi ze względu na ich agenturalną przeszłość w czasach komunistycznych. Zwrócił się w tej sprawie do prezydenta. Ten jednak jest przeciwny zbiorowemu odwoływaniu urzędników i twierdzi, że część z nich rzetelnie służyła państwu.
Na przedstawionej w ubiegłym tygodniu przez komisję historyczną liście pracujących w dyplomacji dawnych agentów figurują między innymi obecni ambasadorowie Bułgarii w Londynie, Berlinie, Rzymie i Tokio.
Centroprawicowy rząd bułgarski rozpoczął proces dymisjonowania uwikłanych w działalność agenturalną konsulów generalnych i charges d'affaires. Jednak odwołanie 33 szefów placówek dyplomatycznych wymaga zgody prezydenta.
- Bułgaria nie może sobie pozwolić na tę skazę na swym obliczu: że po 20 latach nadal współpracuje z ludźmi przeszkolonymi przez dawne Bezpieczeństwo Państwowe (DS) - oświadczył na konferencji prasowej minister spraw zagranicznych Nikołaj Mładenow.
Prezydent: rzetelnie służyli państwu
Prezydent Georgi Pyrwanow, który często krytykuje rząd, deklaruje sprzeciw wobec zbiorowego odwoływania dyplomatów i chce rozpatrywania sprawy każdego z nich oddzielnie. Zasugerował, że większość osób z listy komisji historycznej rzetelnie służyła państwu.
Prezydenta nie obowiązuje żaden termin oficjalnego zareagowania na wniosek rządu. W czwartek odmówił skomentowania całej sprawy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia