Costa Allegra bezpiecznie dopłynęła do wybrzeży Seszeli. Pasażerowie odetchnęli z ulgą, gdyż - jak opowiadają - ostatnie dni nie należały do najłatwiejszych.
- To było straszne, przez trzy dni nie mieliśmy prądu, warunki sanitarne były skandaliczne. Mam zdjęcia, na których widać stan toalet. Bardzo trudno żyć w takich warunkach, zwłaszcza w takim upale - mówi jeden z pasażerów.
Inny dodaje: - Przeszliśmy w okolice szalup i był moment, w którym wydawało się, że trzeba będzie je opuścić. Ale potem udało się ugasić pożar i dalej była to już tylko kwestia niewygody: brakowało jedzenia, w nocy trudno było odpocząć. Upał był nie do zniesienia, więc większość nocy musieliśmy spędzać na górnym pokładzie statku.
Na włoskim statku, który uległ awarii po pożarze, nie działała klimatyzacja, gdy temperatura sięgała 30 stopni Celsjusza. Zamknięta była kuchnia, nie funkcjonowały też toalety. Kilka razy dziennie z helikoptera zrzucane były na pokład wycieczkowca skrzynki z artykułami pierwszej potrzeby.
Dwa dni na holu
Pożar na włoskim wycieczkowcu wybuchł w poniedziałek, gdy jednostka znajdowała się na Oceanie Indyjskim 250 mil od wybrzeży Seszeli. Ogień szybko ugaszono, ale doszło do awarii zasilania. We wtorek rano francuski statek rybacki dotarł do wycieczkowca i rozpoczął holowanie w kierunku głównej wyspy Seszeli, Mahe.
W czwartek rano Costa Allegra dotarła rano do stolicy Seszeli, Victorii. Na pokładzie jednostki płynęło około 1000 osób.
Na statku znajdowało się 636 pasażerów i 413 członków załogi. Armator jednostki, Costa Crociere, ogłosił, że wśród pasażerów są głównie Włosi i Francuzi. Na wycieczkowcu płynęło też troje Polaków - dwoje turystów i członek załogi.
Znacznie większy statek Costa Concordia, należący do tego samego armatora, uległ katastrofie 13 stycznia u wybrzeży Toskanii. Zginęły 32 osoby.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/PAP/EPA