Ambasadorowie państw NATO wyrazili w środę zaniepokojenie rosyjsko-białoruskimi ćwiczeniami wojskowymi, przeprowadzonymi we wrześniu w pobliżu Polski. W trakcie manewrów ćwiczono m.in. atak na nasz kraj. Rosja bardzo szybko odrzuciła pretensje Sojuszu.
W środę ambasadorowie Sojuszu uznali, że ćwiczenia te kłóciły się z lepszymi obecnie stosunkami NATO z Moskwą. Rzecznik Sojuszu James Appathurai powiedział, że niepokój ambasadorów wywołała zarówno wielka skala tamtych ćwiczeń, jak i ich scenariusz, przewidujący atak z Zachodu.
- Polityczne przesłanie, jakie miały te ćwiczenia, nie pasowało do generalnej poprawy w stosunkach politycznych i praktycznej współpracy między NATO a Rosją - stwierdził Appathurai. Zaniepokojenie w Brukseli wzbudził też fakt, że na ćwiczenia te nie zaproszono obserwatorów NATO.
Ambasador Rosji przy Sojuszu Dmitrij Rogozin powiedział rosyjskim mediom, że Moskwa nie przyjmuje "tych pretensji NATO". Radio "Echa Moskwy" umieściło na swoich stronach internetowych stwierdzenie Rogozina, że "oświadczenia, pobrzmiewające na Radzie NATO, to próba kontrgry przeciwko polityce nowego sekretarza generalnego NATO, próba poderwania jego autorytetu".
Pozorowany atak na Polskę
Ćwiczenia "Zachód-2009" należały do największych manewrów rosyjsko-białoruskich od rozpadu ZSRR, zaplanowano je w celu przećwiczenia współdziałania armii Rosji i Białorusi w odpieraniu agresji z kierunku zachodniego. Zakończyły się paradą wojskową, obserwowaną przez prezydentów Rosji i Białorusi Dmitrija Miedwiediewa i Alaksandra Łukaszenkę. Miedwiediew ogłosił, że podobne manewry będą się odbywać co dwa lata na przemian na Białorusi i w Rosji.
Szef polskiego MSZ Radosław Sikorski wystosował w listopadzie w sprawie manewrów list do sekretarza generalnego NATO Adersa Fogh Rasmussena.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org/U.S. Air Force