To może być najtragiczniejsza katastrofa w historii górnictwa niepodległej Ukrainy, bo zdaniem górników, którzy przeżyli, ich 30 nieodnalezionych jeszcze kolegów już nie żyje.
Również szef związku zawodowego w kopalni Zasiadki jest pesymistą. Uważa, że "nadzieje na to, że poszukiwani górnicy żyją, są bardzo małe". Dodał też, że akcję ratowniczą wciąż utrudnia pożar.
Nie wszyscy tracą nadzieję. - Szanse na odnalezienie żywych górników, zasypanych w sztolni wskutek niedzielnego wybuchu w donieckiej kopalni im. Zasiadki, wciąż istnieją - powiedział dziś wicepremier Ukrainy Andrij Klujew. - Są szanse na uratowanie 30 ludzi - dodał z naciskiem.
Jeśli tragiczne przypuszczenia, że 30 poszukiwanych wciąż górników nie żyje, potwierdzi akcja ratownicza, liczba ofiar wzrośnie do 100 osób. Do tej pory największa katastrofa w ukraińskich kopalniach wydarzyła się 7 lat temu w kopalni im. Barakowa w Krasnodonie. Eksplozja pyłu węglowego zabiła wtedy 81 górników.
Ukraińskie gazety o pracy górników
Dziennika "Siegodnia" opisuje w dzisiejszym wydaniu ciężkie warunki, w jakich pracują górnicy. Gazeta podkreśla, że pracujący w kopalni im. Zasiadki otrzymują tylko ok. 400 dolarów wynagrodzenia miesięcznie, a ich zarobki zależą od ilości wydobytego węgla.
Właśnie dlatego, zdaniem informatora gazety "czujniki mierzące stężenie metanu w powietrzu są umyślnie psute, przykrywane kufajkami bądź umieszczane na ziemi, gdzie stężenie gazów jest najmniejsze". Ci, którzy nie godzą się na pracę w ryzykownych warunkach są przenoszeni do gorszych, mniej płatnych prac.
"Kommiersant-Ukraina" zaznacza, że wypadku można było uniknąć, gdyby prace wiertnicze zostały w porę przerwane. - Na minutę przed eksplozją górnicy informowali dyspozytora o dziwnym zapachu unoszącym się w sztolni - możemy przeczytać w gazecie.
Do tragicznej w skutkach eksplozji metanu doszło w niedzielę nad ranem w kopalni w Doniecku, na głębokości ponad 1 tys. metrów. Rozmiar tragedii spowodował, że władze ogłosiły trzydniową żałobę.
Źródło: PAP, tvn24.pl