Naftohaz: Rosja prowadzi antyukraińską agitację

Aktualizacja:
 
Gazprom chce rozmawiać z UkrainąTVN24

W sporze gazowym nie widać końca wzajemnych oskarżeń. Kijów zarzuca Moskwie uprawianie antyukraińskiej propagandy. Gazprom zaś - choć wzywa do wznownienia rozmów - oskarża ukraińską spółkę o "naruszanie zobowiązań" i "nielegalne działania".

- Jestem przekonany, że Rosja nie przesyła swoim odbiorcom dostatecznych ilości gazu, żeby móc twierdzić, że kradną go Ukraińcy - mówił w stacji telewizyjnej "5 Kanał" Ołeh Dubyna, prezes państwowej spółki paliwowej Naftohaz Ukrainy.

Dotąd cztery państwa: Polska, Węgry, Rumunia i Bułgaria odnotowały spadek dostaw. Niemcy, do których około 1/5 konsumowanego gazu przychodzi z ukraińskich gazociągów, wezwały obie strony do honorowania kontraktów.

Gazprom zakręcił kurek na przesył gazu do Ukrainy w Nowy Rok po tym, jak załamały się dwustronne negocjacje. Strony nie mogły uzgodnić warunków cenowych kolejnego kontraktu. Rosyjski gigant domagał się podniesienia stawki do 250 dolarów za 1 tys. metrów sześciennych z ok. 179 dolarów w 2008 roku. Kijów proponował 201 dolarów. Potem podbił ofertę do 235.

Problemem jest także opłata tranzytowa, której zwiększenia domaga się Ukraina, z 1,60 do 1,70 dolara za 100 km przesyłu.

W sobotę Naftohaz podał, że Gazprom o prawie 7 proc. zmniejszył tłoczenie gazu, płynącego przez Ukrainę do państw UE. Ukraińska spółka zadeklarowała, że ciśnienie w biegnących na Zachód rurociągach utrzymywane jest z własnych rezerw gazowych Kijowa.

Od 31 grudnia Ukraina odmawia rozmów z Gazpromem i ucieka się do zatrzymywania gazu przeznaczonego dla konsumentów europejskich, naruszając swoje zobowiązania kraju tranzytowego. Apelujemy do Ukrainy o zaprzestanie tych nielegalnych działań i o powrót [jej przedstawicieli - red.] do Moskwy w celu wynegocjowania kontaktu o dostawach gazu, możliwego do przyjęcia dla obu stron. Jesteśmy gotowi do niezwłocznego spotkania. Alekander Miedwiediew, wiceprezes Gazpromu

Gazprom chce rozmawiać

Rosyjski koncern Gazprom zaapelował w nocy z soboty na niedzielę do Ukrainy o powrót do rozmów w sprawie nowego kontraktu o dostawach i tranzycie gazu. - Od 31 grudnia Ukraina odmawia rozmów z Gazpromem i ucieka się do zatrzymywania gazu przeznaczonego dla konsumentów europejskich, naruszając swoje zobowiązania kraju tranzytowego - oświadczył wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew w opublikowanym oświadczeniu.

- Apelujemy do Ukrainy o zaprzestanie tych nielegalnych działań i o powrót [jej przedstawicieli - red.] do Moskwy w celu wynegocjowania kontaktu o dostawach gazu, możliwego do przyjęcia dla obu stron - zadeklarował szef Gazpromu. - Jesteśmy gotowi do niezwłocznego spotkania - dodał Miedwiediew. Choć jeszcze w piątek Miedwiediew przekonywał, że rozmowy z Kijowem są niemożliwe (CZYTAJ WIĘCEJ), to jak widać Rosjanie zmienili zdanie.

UE pożądana w konflikcie

- Tę kwestię powinny wziąć na siebie albo rządy (Rosji i Ukrainy), albo strona trzecia - podkreślił Miedwiediew, wskazując na Unię Europejską. Dodał przy tym, że Moskwa nie zgadza się obecnie na unijny arbitraż.

Unia Europejska na razie wtrąca się z dużą ostrożnością. Praga, obecnie sprawująca rotacyjne przewodnictwo, apelowała do obu stron o rozwiązanie sporu i "natychmiastowe podjęcie pełnych dostaw gazu do krajów członkowskich UE". Na poniedziałek zwołano także nadzwyczajne posiedzenie przedstawicieli wszystkich państw członkowskich; na razie w randze wiceambasadorów.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24