Policja rozproszyła we wtorek w Mińsku, zorganizowaną przez opozycję, akcję solidarności z rodzinami zaginionych opozycjonistów - donosi Reuters. Na Plac Październikowy ludzie przynieśli portrety zaginionych przed laty bez śladu oponentów władzy, flagi Unii Europejskiej i zakazane biało-czerwono-białe flagi (zakazane przez Łukaszenkę barwy państwowe).
Niezalegalizowana przez władze demonstracja trwała zaledwie kilka minut. Najpierw milicja nakazała zebranym rozejść się, grożąc zatrzymaniami, po czym funkcjonariusze wypchnęli manifestantów z placu. Doszło do przepychanek.
Rosyjska agencja ITAR-TASS pisze, że kilku demonstrantów zostało powalonych na ziemię, a funkcjonariusze zabrali opozycjonistom flagi i portrety. Nikogo jednak, według agencji, nie aresztowano.
Od 9 lat bez znaku życia
16 września, jak podaje portal "Biełorusskije Nowosti", mija dziewięć lat od zniknięcia polityka Wiktora Hanczara i przedsiębiorcy Anatolija Krasouskiego. Opozycja twierdzi, że udział w ich uprowadzeniu miały białoruskie władze, podobnie jak w zaginięciu byłego szefa białoruskiego MSW Jurija Zacharenki i operatora rosyjskiej telewizji ORT Dmitrija Zawadzkiego.
To właśnie na ich los chcieli zwrócić uwagę protestujący w Mińsku.
Za niecałe dwa tygodnie odbędą się na Białorusi wybory parlamentarne. To właśnie od ich prawidłowego przebiegu Unia Europejska uzależnia zniesienie sankcji nałożonych na reżim Łukaszenki. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24