Jak zapłacić wysoki rachunek za dostawy mlecznych produktów? Jeśli jest się atomowym mocarstwem, ale bez gotówki, można zawsze zaoferować coś z ogromnego arsenału. Tak zrobiła Rosja w 1993 r., proponując Nowej Zelandii dwa myśliwce lub atomowy okręt podwodny.
Po upadku ZSRR Rosja musiała spłacić 100 mln dolarów długu za importowane z Nowej Zelandii w czasach sowieckich produkty mleczne. W 1993 r. doszło w tej sprawie do spotkania rosyjskich urzędników z ówczesnym premierem Nowej Zelandii. Jim Bolger był "kompletnie zaszokowany" pomysłem spłaty długu za nabiał uzbrojeniem - pisze Clive Lind, autor książki, która ukaże się w przyszłym miesiącu.
Rokowania z Rosjanami
Podczas prac nad książką Lind rozmawiał zarówno z Bolgerem jak i byłym szefem Nowozelandzkiego Związku Mleczarskiego Drydenem Springiem, który też uczestniczył w spotkaniu w 1993 r.
Niecodzienną ofertę miał osobiście złożyć ówczesny wicepremier Rosji Aleksandr Szochin. - Wskazał, że myśliwce MiG są bardzo pożądanym produktem. Dodał, że w ramach bonusu Rosjanie dodadzą jeszcze czołgi. Jim Bolger musiał wytłumaczyć, że nie chce czołgów z drugiej ręki - relacjonuje Lind.
Wtedy Szochin zaoferował podwodny okręt atomowy. Wiedząc, że Nowa Zelandia szczyci się statusem państwem bez atomu, zasugerował podłączenie okrętu do krajowej sieci energetycznej i użycie jego reaktorów jako elektrowni dla jakiegoś nadmorskiego miasta. Ale i ta oferta została odrzucona.
Nowa Zelandia jak mogła najgrzeczniej, wytłumaczyła Rosjanom, że nie chce uzbrojenia i zgodziła się na rozłożenie spłaty długu - w sumie miało to być tylko ok. 30 mln dolarów, czyli mniej niż jedna trzecia należnych pieniędzy.
Autor: //gak / Źródło: The Guardian
Źródło zdjęcia głównego: USAF