- Nie podam się do dymisji - tak prezydent Pervez Musharraf zareagował na wyniki wyborów parlamentarnych w Pakistanie, w których popierająca go partia odniosła druzgocącą klęskę. Zdecydowanie wygrała opozycja.
- Jeszcze nie. Musimy iść naprzód, by zbudować w Pakistanie stabilny, demokratyczny rząd - tak Musharraf, były generał, odpowiedział a pytanie "The Wall Street Journal", czy ma zamiar podać się do dymisji.
Opozycja bierze parlament
A powodów do rezygnacji ma aż nadto. W poniedziałkowych wyborach popierająca go Pakistańska Liga Muzułmańska (PML-Q), według wciąż nieoficjalnych wyników, zdobyła zaledwie 38 mandatów w 272 osobowym parlamencie.
Dla porównania dwie główne partie opozycyjne - partia zabitej w grudniu byłej premier Benazir Bhutto, Pakistańska Partia Ludowa (PPP) oraz partia innego byłego premiera Nawaza Sharifa, Pakistańska Liga Muzułmańska-N (PML-N) zdobyły łącznie 153 głosy.
Współpraca będzie trudna
Musharraf zapewnił na łamach "WSJ", że chciałby współpracować z wszystkimi partiami i koalicjami, "ponieważ jest to w interesie Pakistanu".
Jednak wdowiec po Bhutto i szef PPP, Asif Ali Zardari zapowiedział, że jego partia będzie próbowała stworzyć koalicję ze wszystkimi ugrupowaniami przeciwnymi Musharrafowi. Do wyboru ma jeszcze deputowanych pasztuńskich i Sikhów. Razem mogą stworzyć mocne ugrupowanie zdolne do utrudnienia działania prezydenta.
Granica w ogniu
Oprócz wyborczej porażki do problemów Musharrafa dochodzi zaostrzenie sytuacji na terenach pogranicza z Afganistanem, gdzie wyzwanie rządowi rzucili islamscy ekstremiści. Z kolei Waszyngton zarzuca Islamabadowi, że za mało przykłada się do walki z terroryzmem i afgańskimi talibami. - Zagrożenie ze strony ekstremistów nie zmalało i naród Pakistanu jest na nie bezpośrednio narażony - głosi powyborcze oświadczenie Białego Domu.
Źródło: BBC, PAP