Milicjant z YouTube'a odwlekł wyrok

Aktualizacja:
 
Skargę Dymowskiego obejrzało już kilkaset tysięcy internautówTVN24

Major milicji Aleksiej Dymowski wstrząsnął Rosją, gdy opowiedział publicznie o nadużyciach, do jakich dochodzi w jego jednostce. Chociaż medialny szum początkowo skazał go na koniec kariery, a nawet zagroził więzieniem, sprawa stała się na tyle głośna, że teraz jego wyczyn może tylko pomóc.

32-letni Dymowski 6 listopada w swoim wideoblogu w internecie zarzucił zwierzchnikom, że zmuszają go do pracy w weekendy za nędzne wynagrodzenie, każąc przy tym wykrywać fikcyjne przestępstwa.

Poprosił też premiera Władimira Putina o spotkanie. Podkreślił, że chce opowiedzieć mu o sytuacji w milicji, w tym o korupcji i niekompetencji swoich zwierzchników.

Przeciw majorowi nawet była żona

Ci ostatni natychmiast zarzucili mu oszczerstwo i dyscyplinarnie zwolnili z pracy. Zasugerowali też, że Dymowski może być chory psychicznie. Oskarżyli go także o związki z zagranicznymi służbami specjalnymi. Wsparła ich była żona majora, która wytknęła mu przyjmowanie łapówek i wymuszanie pieniędzy.

Najpoważniejsze zarzuty wobec milicjanta wysunęła jednak 58-letnia mieszkanka Noworosyjska Anastasja Panajotowa, która obciążyła go odpowiedzialnością za śmierć swojego jedynego syna - Andrieja Writowa.

Kobieta utrzymuje, że Dymowski najpierw podrzucił młodemu człowiekowi narkotyki, a potem go aresztował. W czasie przesłuchania rzekomo go dotkliwie pobił. Panajotowa twierdzi, że syn zmarł w wyniku doznanych wtedy obrażeń.

Mówi też, że major domagał się 500 tys. rubli (17,5 tys. dolarów) za wypuszczenie syna.

Szum daje oparcie majorowi

Wielkie problemy Dymowskiego mogą się jednak skończyć. Mimo oskarżeń jego nadzorców i dzięki medialnemu szumowi, sprawą skargi majora zajął się Komitet Śledczy przy rosyjskiej Prokuraturze Generalnej.

We wtorek śledczy przedłużyli do połowy grudnia kontrolę w Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Noworosyjsku na południu Rosji, gdzie służył major.

Z kolei Komitet Śledczy przy Prokuraturze Kraju Krasnodarskiego zaprzeczył, jakoby samemu Dymowskiemu w najbliższych dniach miał zostać postawiony zarzut zabójstwa. Komitet dodał nawet, że nie prowadzi przeciwko temu oficerowi żadnego postępowania.

Za Dymowskim wstawili się też obrońcy praw człowieka. Wadim Karastieliew, który pomaga majorowi, oświadczył już, że chociażby zarzuty Panajotowej były już sprawdzane przez różne instancje i się nie potwierdziły.

Major wzorem dla innych

Tymczasem w ślady majora z Noworosyjska poszło już co najmniej pięcioro milicjantów i prokuratorów z innych regionów Rosji, którzy także wystąpili w internecie z poważnymi oskarżeniami wobec swych bezpośrednich zwierzchników.

W Uchcie na północy Rosji major milicji Michaił Jewsiejew i zastępca prokuratora miejskiego Grigorij Czekalin poinformowali o sfałszowaniu dochodzenia w sprawie pożaru, do którego doszło w 2005 roku w jednym z tamtejszych centrów handlowych. Zginęło wtedy 25 osób. Komitet Śledczy przy Prokuraturze Republiki Komi prowadzi już czynności wyjaśniające w tej sprawie.

W Jekaterynburgu na Uralu major Tatjana Domraczewa opowiedziała o wynajmowaniu milicyjnych obiektów prywatnym firmom na działalność gospodarczą. Poparł ją jej kolega Igor Konygin, który zarzucił szefom uralskiej milicji rozkradanie środków budżetowych.

Z kolei w Moskwie były oficer milicji drogowej Wadim Smirnow poskarżył się na to, że został zwolniony z powodu przystąpienia do niezależnego związku zawodowego stołecznych milicjantów.

Kreml milczy

Ani Putin, ani prezydent Dmitrij Miedwiediew jednak, do którego również odwołują się milicjanci, nie zabrali publicznie głosu w sprawie wystąpień funkcjonariuszy.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24