Niemiecka chadecja ma skłaniać się ku nominowaniu Donalda Tuska na kandydata do fotela szefa Komisji Europejskiej, pisze "Der Spiegel", cytowany przez Deutsche Welle.
"W szeregach Europejskiej Partii Ludowej (EPL), do których należy zarówno niemieckie CDU, jak PO (Donalda) Tuska, dojrzewa plan, by nominować szefa polskiego rządu na kandydata na szefa KE", pisze niemiecki tygodnik, cytowany przez DW.
Według niemieckich dziennikarzy, mimo że w szranki ma też stawać Niemiec - szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz - to polski premier jest faworytem rządzącej Niemcami chadecji z Angelą Merkel na czele. Schulz jest bowiem socjalistą, co biorąc pod uwagę tryb powoływania szefa KE, czyni jego kandydaturę ciężką do poparcia przez chadeków.
Sygnał w maju
Według dziennikarzy "Der Spiegla" Merkel już w maju, przy okazji odbierania przez Tuska nagrody im. Waltera Rathenaua, dała do zrozumienia, że to właśnie on jest jej faworytem. "Co wiedzieli tylko niektórzy: Za tymi ciepłymi słowami [podczas laudacji na cześć Polaka - red.] kryła się oferta pracy Merkel dla jej polskiego kolegi", stwierdza "Der Spiegel", dodając, że "kampania Schulza pomału niepokoi konserwatywnych w PE. A że nie nasuwa się żaden kandydat z ich szeregów, wpadli na pomysł z Tuskiem".
Cytowany przez DW tygodnik dodaje też, iż "to, że kandydatem jej partii w Niemczech byłby Polak, wydaje się jej [Merkel - red.] nie odstraszać".
(...) "Tusk uchodzi za Europejczyka z przekonania, podczas prezydencji Polski w Radzie UE wygłaszał przekonywujące przemówienia. Zaletą jego kandydatury byłby też fakt, że w kryzysie euro nie reprezentuje żadnej ze skłóconych stron. Istnieje nadzieja, że Tusk mógłby przezwyciężyć zarysowujący się podział Europy na państwa strefy euro i resztę", podsumowuje tygodnik cytowany przez Deutsche Welle. Zatwierdzenie kandydatury EPL miałoby nastąpić podczas październikowego kongresu tej frakcji.
Nazwiska na giełdzie
Nazwiska Tuska i Schulza wymieniane w kontekście kandydatur na szefa KE nie są nowością. Funkcjonują one już od pewnego czasu obok lidera liberałów Guya Verhofstadta, czy choćby komisarz sprawiedliwości Viviane Reding, która w KE zasiada już po raz trzeci (wcześniej była komisarzem ds. edukacji, a także telekomunikacji). Gdyby została szefową KE, byłaby pierwszą kobieta na tym stanowisku.
Reding jednak ostatnio odcięła się od swojej kandydatury i zaproponowała, by Jose Manuel Barroso pozostał szefem KE na trzecią kadencję, od 2014 r.
Rzecznik KE Olivier Bailly zapewnił jednak w ubiegłym tygodniu, że Barroso "nie myśli" o ubieganiu się o trzecią kadencję szefa Komisji Europejskiej. - To nie jest temat - podkreślił. - On jest skoncentrowany na swym drugim mandacie i pracy KE w odpowiedzi na obecny kryzys - zapewnił.
Deficyt demokracji?
Traktat UE nie zabrania Barroso, który sprawuję tę funkcję od 2004, roku ponownej reelekcji. Zarówno w 2004 jak i 2009 roku Portugalczyk był wybrany na to stanowisko przez przywódców państw UE, a następnie zaaprobowany przez PE, gdzie większość ma Europejska Partia Ludowa, z której to rodziny politycznej wywodzi się Barroso. W debacie o deficycie demokracji oraz reformie Unii Europejskiej coraz więcej osób apeluje, by kolejny przewodniczący KE był wybrany podczas wyborów powszechnych do Parlamentu Europejskiego, albo przynajmniej, by partie polityczne już w kampanii wyborczej zgłosiły swych kandydatów na to stanowisko (analogiczne do wyboru szefa rządu w wyborach krajowych).
Szefa Komisji Europejskiej zatwierdza Parlament Europejski, a kandydata na to stanowisko przedstawia mu Rada Europejska uwzględniająca wynik wyborów do Parlamentu. Kolejne wybory do PE odbędą się w czerwcu 2014 roku.
Autor: mtom/k / Źródło: Deustche Welle, PAP