Kryzys polityczny na Łotwie. Problemy nowego premiera


Trzy z czterech łotewskich partii uczestniczących w rozmowach koalicyjnych w sprawie utworzenia nowego rządu ogłosiły w środę, że wycofały swoje poparcie dla konserwatysty Janisa Bordansa, któremu prezydent powierzył misję sformowania nowego gabinetu. Bordans przyznał, że "rządu, jaki sobie wyobrażał, nie da się utworzyć".

Wybory, które odbyły się 6 października, doprowadziły do rozproszenia sił w parlamencie.

"Poprosimy szefa państwa, aby wyznaczył inną osobę. Nie ma ani wzajemnego zaufania, ani poszanowania w negocjacjach" - napisał na Twitterze Daniels Pavluts, szef proeuropejskiej koalicji wyborczej, w której skład wchodzą partia Ruch Za! oraz narodowo-konserwatywny Sojusz Narodowy (NA).

Bordans z Nowej Partii Konserwatywnej (JKP) został przed tygodniem desygnowany przez prezydenta Raimondsa Vejonisa na premiera.

Formalnie miał czas do 21 listopada na przedstawienie szefowi państwa kandydatów na stanowiska ministerialne i zagwarantowanie większości parlamentarnej, co obecnie wydaje się nieosiągalne.

Sam Bordans na zakończenie spotkania z prezydentem Vejonisem przyznał, że "rządu, jaki sobie wyobrażał, nie da się utworzyć".

Problemy z utworzeniem koalicji

JKP Bordansa zajęła w październikowych wyborach trzecie miejsce, uzyskując 16 mandatów na 100 w parlamencie. Populistyczne antysystemowe ugrupowanie o nazwie "Do kogo należy państwo" (KPV LV) zdobyło również 16 mandatów.

Wybory wygrała, uzyskując 24 mandaty, reprezentująca rosyjskojęzyczną mniejszość Socjaldemokratyczna Partia "Zgoda", lecz nie jest ona w stanie znaleźć kandydatów do utworzenia koalicji rządowej. W sumie do parlamentu dostało się siedem partii.

Według analityków prezydent Vejonis mógłby obecnie desygnować na premiera Aldisa Gobzemsa, szefa KPV LV, albo liberała Artisa Pabriksa, byłego ministra obrony i obecnie eurodeputowanego.

Autor: asty//now / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: saeima.lv