"Lech słucha tylko Jarosława, a Jarosław nikogo"

 
Niemiecka prasa znów krytycznie o polskich władzachTVN24.pl

Na jubileusz rocznicy swego panowania bliźniacy dostali prezent w postaci chwiejącej się koalicji - pisze niemiecka gazeta Sueddeutsche Zeitung. W obszernym artykule dziennik krytycznie analizuje rok rządów polskiego prezydenta i premiera.

Autor Thomas Urban rozpoczyna swój artykuł słowami jednego z doradców Lecha Kaczyńskiego. "Prezydent sprawia na forum publicznym wrażenie sztywnego, czasami nawet nieporadnego. Ale proszę mi wierzyć - ma poczucie humoru. Znakomicie opowiada dowcipy." Dalej niemiecki dziennikarz przechodzi do charakterystyki Jarosława Kaczyńskiego. Także on tylko z pozoru jest politykiem ponurym i niedostępnym "Gdy jest w kręgu zaufanych ludzi może się zdarzyć, że swoimi dowcipami i anegdotami rozśmieszy wszystkich" - cytuje jednego z pracowników centrali PiS Urban.

Gazeta przypomina, że w tę sobotę minie dokładnie rok od chwili, gdy "narodowo-konserwatywni bracia bliźniacy" stanęli razem na czele państwa i rządu. "Właśnie teraz trwanie ich podwójnej władzy zależy od mężczyzny, którym obaj jak się zdaje z całego serca pogardzają: od nieokrzesanego przywódcy chłopów Andrzeja Leppera. Założona przez niego partia protestów Samoobrona lada dzień zdecyduje, czy opuści koalicję rządową, po tym jak Lepper został zdymisjonowany z powodu rzekomego wplątania się w aferę korupcyjną. Były wicepremier mówi o „politycznej prowokacji”. Gdyby ta koalicja się rozpadła, nieuchronną konsekwencją byłyby przyspieszone wybory parlamentarne." - pisze Sueddeutsche Zeitung i dodaje ,że "zderzenie z Lepperem stanowi tylko tymczasowy punkt kulminacyjny w długim łańcuchu kryzysów i skandali, które odbiły się piętnem na podwójnym panowaniu braci."

"SZ" wytyka braciom Kaczyńskim problem z publicznymi wystąpieniami. "Jedynie między nimi samymi – zatwardziałym kawalerem Jarosławem i raczej skłonnym do zgody Lechem, który ma żonę, córkę oraz dwie wnuczki, komunikacja zdaje się funkcjonować gładko. Codziennie dzwonią do siebie wiele razy, unikają jednak wspólnego pokazywania się od czasu, gdy sondaże wykazały, że trzy czwarte rodaków nie chce być rządzonych przez dwóch niewielkich bliźniaków" - pisze gazeta.

Autor artykułu dowodzi także, że najważniejsze decyzje podejmuje Jarosław Kaczyński, chociaż to jego brat jest numerem 1 w państwie. "Na szczycie w Brukseli obaj zaprezentowali to całemu światu. Po monologach, jakie Blair, Sarkozy, Zapatero i Juncker kierowali do pozornie niezaangażowanego polskiego prezydenta, ten za każdym razem wybiegał z pokoju, aby przez komórkę skonsultować się z bratem. Mało tego: Jarosław ingerował w brukselskie negocjacje za pośrednictwem polskich wiadomości telewizyjnych."

"Premierowi nie udało się utrzymać swoich partnerów koalicyjnych w równym szeregu" - kontynuuje Urban. "Kaczyński sądził, że minister edukacji Roman Giertych, przewodzący klerykalno-nacjonalistycznej Lidze Polskich Rodzin został już zneutralizowany, gdy nauczyciele i uczniowie masowo wychodzili na ulice w proteście przeciwko jego szkolnym pomysłom (...). Teraz jednak wicepremier ustawił się na czele bojowników walczących z rzekomą hegemonią Niemiec w Unii i krzyżuje plany Kaczyńskiemu, który po napięciach wokół szczytu UE dąży do odprężenia w stosunkach z Berlinem. Ale przede wszystkim Andrzej Lepper pozostał całkowicie nieobliczalny. (..) Tak oto finansowe oraz seksualne skandale, w jakie zaplątane są czołowe postacie Samoobrony, nadają groteskowy wydźwięk hasłom braci-bliźniaków o konieczności "moralnej odnowy". Dochodzi do tego fakt, że sam Jarosław Kaczyński niejednokrotnie ostrzegał wcześniej przed Lepperem. (...)"

Podsumowując analizę gazeta pisze: "W PiS niektórzy sądzą, że byłoby lepiej, gdyby Jarosław wycofał się z pierwszej linii polityki. Jest bowiem nie tylko niepopularny, ma także skłonność do zaplątywania się w trudne sytuacje: nieporozumienia z partnerami unijnymi, brak sukcesów w walce z dawną nomenklaturą, napięcia na linii z Berlinem, konfrontacja z Kremlem i własnym Trybunałem Konstytucyjnym, strajk lekarzy i pielęgniarek. Byłoby wskazane, jak twierdzą ostrożnie komentatorzy prasy zbliżonej do rządu, żeby zostawił codzienną politykę jakiemuś ambitnemu i "medialnemu" przedstawicielowi owego młodszego pokolenia, a sam jako szef partii skoncentrował się na wielkich strategiach. Ale do tego tak szybko nie dojdzie. Pracownik kancelarii prezydenta, a także poseł PiS niezależnie od siebie przyznają, że ich szefowie są odporni na rady: Lech słucha tylko Jarosława, a Jarosław nikogo"

Źródło: Sueddeutsche Zeitung

Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl