Chilijski wulkan Llaima znów daje o sobie znać. Z krateru wulkanu wydostaje się lawa i topi pokrywający zbocza góry lodowiec. Eksperci ostrzegają przed lawinami błotnymi.
Strumienie lawy nie są tak groźne, jak ich potencjalne skutki. Od żaru topi się pokrywający zbocza góry lodowiec - eksperci ostrzegają więc przed możliwymi lawinami błotnymi, które mogą zejść na leżące w pobliżu miasteczko.
Wulkan Llaima, mierzący 3125 metrów, należy do najbardziej aktywnych w Chile. Ostatnia duża erupcja nastąpiła w 1994 r.
Zostały tylko psy
4200 osób zostało ewakuowanych w maju z chilijskiego miasteczka Chaiten, po tym jak w jego pobliżu nastąpiła erupcja wulkanu o tej samej nazwie. Pył wyrzucany po wybuchu dotarł także do sąsiedniej Argentyny.
Miasteczko położone 10 km od wulkanu wyglądało jak miasto duchów. Oprócz żołnierzy oraz kilku dziennikarzy pozostały tam tylko psy, kury i konie. We wtorek chilijskie władze zarządziły całkowitą ewakuację miasta, w obawie przed wypływającą lawą.
Lawa, pył i dym
Wulkan Llaima dał o sobie znać w styczniu, w parku narodowym Conguillio, położonym w odległości 650 km na południe od stolicy Chile - Santiago. Erupcja zmusiła władze do ewakuacji ok. 150 turystów i pracowników parku.
Z krateru Llaimy wydobywała się lawa, a słup pyłu i dymu osiągnął wysokość ponad 3 km.
Źródło: Reuters