Samolot należący do Southwest Airlines wylądował na złym lotnisku. Pilot zamiast posadzić maszynę na lotnisku w Branson, przyziemił na malutkim lotnisku, 12 kilometrów od pierwotnego celu. Nie wiadomo, czy lądowano w trybie awaryjnym, czy też doszło do pomyłki pilota. Sprawę bada Federalna Administracja Lotnictwa.
Boeing 737-700 ze 124 pasażerami na pokładzie miał usiąść na Lotnisku Branson (Missouri) w niedzielę w nocy, ale niespodziewanie przyziemił na nieodległym, ale o połowę mniejszym lotnisku z prawdopodobnie zbyt krótkim pasem jak na rozmiary maszyny. Pas na lotnisku Taney County ma 1,1 km długości, podczas gdy ten na Branson - 2,2 km.
Samolot szczęśliwie zdążył wyhamować i zatrzymał się 300 metrów przed końcem pasa. Lotnisko w Taney County normalnie nie przyjmuje dużych odrzutowców.
Gdy samolot wylądował, pilot powitał pasażerów na lotnisku w Branson. Po chwili się zreflektował. - Przepraszam państwa, ale wylądowaliśmy na złym lotnisku - powiedział.
Pomyłka pilota czy awaria?
- Można było odczuć, że coś jest nie tak, ale pomyśleliśmy, że to turbulencje. Wtedy przyziemiliśmy bardzo mocno i niezwykle szybko. Zatrzymaliśmy się. Poczuliśmy coś, jakby paloną gumę. Zapach w kabinie był bardzo silny - powiedziała Reutersowi pasażerka samolotu.
- Mieliśmy bardzo twarde lądowanie - powiedziała inna kobieta. - Lądowaliśmy tak, bo według mnie pas był zbyt krótki na mój samolot - dodała.
Pasażerowie zostali przewiezieni na właściwe lotnisko autobusem.
Na razie nie wiadomo, czy lądowanie było spowodowane błędem pilota czy też podyktowała je awaria samolotu. Sprawę bada Federalna Administracja Lotnictwa.
Autor: pk/jk / Źródło: Reuters TV, CNN