Na wieść o śmierci Fidela Castro prezydent USA Barack Obama zapewnił Kubańczyków, że mają w USA przyjaciela i partnera. Powstrzymał się od osobistej oceny Castro, stwierdzając, że uczyni to historia. Donald Trump podkreślił natomiast, że "tragedie, śmierć i ból" spowodowane przez Castro "nie mogą zostać wymazane".
"Dziedzictwo Castro to rozstrzeliwania ludzi, kradzieże, niewyobrażalne cierpienie, bieda i zaprzeczenie podstawowych praw człowieka" - napisał prezydent elekt w oświadczeniu opublikowanym w sobotę.
Prezydent elekt zapewnił jednak, że jego administracja będzie robiła "co tylko możliwe", żeby pomóc Kubańczykom w osiągnięciu "wolności i dobrobytu". - Choć Kuba pozostaje totalitarną wyspą, moją nadzieją jest, że dzisiejszy dzień oznacza początek odchodzenia od horroru, który musiała znosić zbyt długo. Że to początek drogi ku przyszłości, w której cudowni Kubańczycy będą mogli wreszcie żyć w wolności, na którą tak bardzo zasługują - stwierdził Trump.
Kondolencje od Obamy
Obama tak ostrych deklaracji nie złożył. Zapewniał o jedności z mieszkańcami Kuby. "W chwili odejścia Fidela Castro wyciągamy rękę przyjaźni do Kubańczyków. Wiemy, że ta chwila wypełnia Kubańczyków - na Kubie i w USA - potężnymi emocjami" - napisał w oświadczeniu. Podkreślił, że Castro na niezliczone sposoby zmienił przebieg życia poszczególnych osób, rodzin i kubańskiego narodu". "Historia odnotuje i oceni ogromny wpływ tej szczególnej postaci na ludzi i świat wokół niego" - dodał. Obama przypomniał, że od sześciu dekad relacje między obydwoma krajami były "naznaczone ogromnymi politycznymi sporami", ale za jego prezydentury doszło do ponownego wznowienia stosunków amerykańsko-kubańskich.
- Podczas mojej prezydentury pracowaliśmy ciężko, by zostawić przeszłość za sobą, i by przyszłe relacje między naszymi narodami były zdefiniowane nie przez różnice, ale rzeczy, które łączą sąsiadów i przyjaciół: więzi rodzinne, kulturowe, handlowe i ludzkie - napisał prezydent Obama. Przekazał kondolencje rodzinie Fidela Castro i zapewnił Kubańczyków o modlitwach i przyjaźni. "Kubańczycy muszą wiedzieć, że mają przyjaciela i partnera w Stanach Zjednoczonych" - oświadczył Barack Obama.
Trudne ocieplenie
Słowa Obamy o "naznaczeniu ogromnymi politycznymi sporami" relacji USA i Kuby to delikatne ujęcie sprawy. Oba państwa przez ponad pół wieku nie utrzymywały relacji dyplomatycznych po tym, jak Castro i jego rewolucja obaliły proamerykańskiego dyktatora Fulgencio Batistę w 1959 roku. USA utrzymywały surowe sankcje gospodarcze, znacząco utrudniające rozwój ekonomiczny Kuby, która po rozpadzie ZSRR stoczyła się w przepaść gospodarczą. Dopiero w 2014 roku rozpoczęto formalnie proces normalizacji stosunków i USA zniosły część sankcji. W 2015 roku przywrócono normalne relacje dyplomatyczne, a w marcu 2016 roku Barack Obama jako pierwszy od 80 lat prezydent USA odwiedził Kubę. Ocieplenie relacji z karaibską dyktaturą ma jednak wielu przeciwników w USA, zwłaszcza wśród republikanów i środowiska kubańskich emigrantów. Po śmierci Castro swoje komentarze wydali czołowi politycy Partii Republikańskiej. Przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan stwierdził, że "trzeba jeszcze wiele zrobić, aby zapewnić wolność narodowi Kuby". Szef republikańskiej większości w Senacie Mitch Mcconnell stwierdził, że choć Castro nie żyje, to "ucisk, który był symbolem jego ery, nie zniknął".
Autor: mk//rzw / Źródło: reuters, pap