W Kenii rozpoczęły się wybory prezydenckie po raz pierwszy odbywające się zgodnie z nową konstytucją. Napisano ją tak, by zapobiec przemocy, do jakiej doszło po głosowaniu w 2007 r. Wybory zaczęły się jednak od śmierci 17 osób, w tym dziewięciu policjantów.
Na obrzeżach Mombasy - drugiego co do wielkości miasta Kenii - 200-osobowa grupa młodych mężczyzn uzbrojonych w maczety, broń palną i łuki zorganizowała zasadzkę na siły bezpieczeństwa. Zginęło dziewięciu funkcjonariuszy, dwóch cywilów i sześciu napastników.
Drugi atak miał miejsce w oddalonej o ok. 60 km miejscowości Kilifi, położonej nad Oceanem Indyjskim w prownicji Nadmorskiej. Szef kenijskiej policji David Kimaiyo podejrzewa, że sprawcami ataków byli członkowie lokalnej grupy separatystycznej, która opowiada się za bojkotem poniedziałkowych wyborów. Grupa ta chciała, aby zamiast wyborów odbyło się referendum w sprawie odłączenia się Mombasy od Kenii. Jak pisze agencja AFP, nie wydaje się, by ataki te mogły poważnie zakłócić przebieg głosowania na wybrzeżu. Prownicja Nadmorska jest jednym z najbardziej niespokojnych regionów kraju, a przemoc związana jest z dużymi nierównościami społecznymi, istnieniem ruchu separatystycznego oraz obecnością zwolenników islamistów z somalijskiego Al-Szabab. Szef kenijskiej policji David Kimaiyo poinformował, że do prowincji Nadmorskiej wysłano 400 dodatkowych policjantów.
Chcą uniknąć etnicznych walk
Głosowanie rozpoczęło się od godz. 6 czasu miejscowego (godz. 4 czasu polskiego) i potrwa do godz. 17 (godz. 15 czasu polskiego) Wielu ludzi ustawiało się przed lokalami wyborczymi na długo przed ich otwarciem. Poprzednie wybory zakończyły się etnicznymi pogromami, które mocno nadwątliły wizerunek Kenii jako jednego z najzamożniejszych i najspokojniejszych krajów Afryki. W starciach między zwolennikami poszczególnych kandydatów zginęło wówczas ponad 1000 ludzi. W tym roku policja zaostrzyła środki bezpieczeństwa. W kraju do ochrony głosowania skierowano 99 tys. funkcjonariuszy.
Rywale łeb w łeb
Spośród ośmiu kandydatów startujących w wyborach największe szanse mają: 51-letni milioner Uhuru Kenyatta, syn ojca niepodległości Jomo Kenyatty, oraz 68-letni premier Raila Odinga. W przedwyborczych sondażach Odinga i Kenyatta, na którym ciążą oskarżenia Międzynarodowego Trybunału Karnego o podżeganie do pogromów po wyborach 2007 roku, szli łeb w łeb. Rezultaty wyborów mają być znane prawdopodobnie 11 marca. Jeśli żadnemu z nich nie uda się zdobyć ponad połowy głosów, konieczna będzie druga tura 11 kwietnia.
Autor: mtom/k / Źródło: PAP