Rozpoczęła się jedna z najbardziej kontrowersyjnych incjatyw lokalnych władz Rosji. Na ulice miast i miasteczek Kraju Krasnodarskiego na rosyjskim Kaukazie wyszło tysiąc Kozaków. Zadaniem tej paramilitarnej formacji jest bronić regionu przed "obcymi".
Jak podają rosyjskie media, Kozaków jest około tysiąca, z czego 150 chodzi po stolicy regionu, Krasnodarze. Nie noszą żadnego uzbrojenia poza nahajkami, czyli tradycyjnymi krótkimi biczami.
Odpowiadające za akcję władze regionu przyznały im prawo do kontrolowania dokumentów i zatrzymywania "podejrzanych osób". Mają też interweniować w wypadku aktów przemocy i naruszenia prawa. Kozacy otrzymają od władz 25 tysięcy rubli (ok. 2,5 tys. złotych) za miesiąc pracy na ulicy.
"Źli" imigranci
Pomysł zorganizowania patrolów wysunął kontrowersyjny gubernator regionu Krasnodarskiego, Aleksander Tkaczow. Jego zdaniem Kozacy będą stanowić skuteczną przeciwwagę dla napływu niepożądanych "obcych" z sąsiednich muzułmańskich republik na Północnym Kaukazie.
Szereg organizacji broniących praw człowieka oskarżyło Tkaczowa o podgrzewanie napięć etnicznych celem zyskania politycznego poklasku. Gubernator broni się jednak, że jego akcja ma zapobiegać starciom etnicznych Rosjan i napływowych mieszkańców Północnego Kaukazu. Kozacy mają zatrzymywać jedynie nielegalnych imigrantów. Jego przeciwnicy twierdzą, że paramilitarne patrole będą miały pole do wielkich nadużyć i na pewno nie przyczynią się do budowy pokoju.
Tkaczow gra na uczuciach wielu mieszkańców regionu Krasnodarskiego, którzy są niezadowoleni z napływu imigrantów szukających pracy poza swoimi biednymi republikami kaukaskimi.
Autor: mk//gak / Źródło: Ria Novosti
Źródło zdjęcia głównego: rkka.ru