66-letni Li Miung-bak został zaprzysiężony w Seulu na prezydenta Korei Południowej. To polityk o poglądach konserwatywnych, zwyciężył w wyborach 19 grudnia ub.r. Wcześniej był biznesmenem, prezesem wielkiego koncernu budowlanego i burmistrzem Seulu.
- Naszym głównym celem jest ożywienie gospodarki - zapowiedział w swoim inauguracyjnym przemówieniu. W uroczystości zaprzysiężenia uczestniczyło 60 tysięcy widzów, a także wybitni goście międzynarodowi, w tym premier Japonii Yasuo Fukuda, premier Rosji Wiktor Zubkow i szefowa amerykańskiej dyplomacji Condoleezza Rice.
- Choć zmiany mogą być trudne i bolesne, musimy je przeprowadzać i to coraz szybciej i w coraz większym zakresie - powiedział konserwatywny polityk, którego zwycięstwo w wyborach z 19 grudnia zakończyło dziesięcioletni okres rządów liberałów, nacechowany spowolnieniem tempa wzrostu gospodarczego.
Mający olbrzymie doświadczenie w biznesie i lata pracy na stanowisku burmistrza stolicy Li oświadczył, że gospodarka południowokoreańska, 13. w świecie, znajduje się na rozdrożu. Wezwał swych współobywateli, by odnieśli się pozytywnie do zmian, które są niezbędne.
Li, który w kampanii wyborczej obiecywał podwojenie tempa wzrostu gospodarczego, oświadczył także, że gospodarka kraju musi w większym stopniu otworzyć się na świat. Wezwał związki zawodowe i pracodawców do lepszej współpracy w celu skuteczniejszego zarządzania przedsiębiorstwami.
Mówiąc o stosunkach z komunistycznym sąsiadem z północy Li powtórzył wcześniejsze obietnice dopomożenia drugiemu państwu koreańskiemu w rozwoju gospodarki, pod warunkiem jego rezygnacji z groźnego dla sąsiadów programu atomowego. Podkreślił, że współpraca obu państw koreańskich musi być skuteczniejsza i przynosić lepsze owoce.
Źródło: PAP, tvn24.pl