Co najmniej 65 osób zginęło, a 400 zostało rannych podczas antyrządowych protestów w stolicy Kirgistanu, Biszkeku - podało w czwartek rano kirgiskie ministerstwo zdrowia. USA, Rosja i Unia Europejska zgodnie zaapelowały do władz i opozycji w Kirgistanie o powstrzymanie się od przemocy. - Trzeba powstrzymać eskalację brutalnych ataków - napisał w specjalnym oświadczeniu Jerzy Buzek, szef Parlamentu Europejskiego.
- Jak na razie w Biszkeku mamy 65 zabitych i około 400 rannych - powiedział przedstawiciel resortu zdrowia. Wcześniejszy bilans ministerstwa mówił o 47 zabitych.
Kirgistan zamknął granicę z Kazachstanem
Z kolei kirgiskie służby graniczne podały, że - na prośbę władz kazachskich - została zamknięta granica z Kazachstanem. Natomiast agencja AFP powołując się na przedstawicieli armii USA poinformowała, że Amerykanie wstrzymali wszystkie loty wojskowe z bazy lotniczej Manas (baza ta zapewnia wsparcie dla operacji w Afganistanie). Wcześniej rzecznik Pentagonu Bryan Whitman oświadczył, że to, co dzieje się w Kirgistanie, nie dotknęło nikogo z ambasady USA czy też bazy. Później cytowany przez AFP przedstawiciel amerykańskiej armii powiedział, że władze zamknęły lotnisko, a wszystkie amerykańskie loty wojskowe zostały zawieszone.
Padły strzały
W środę, kirgiska milicja użyła m.in. gazów łzawiących i działek wodnych do rozproszenia kilkutysięcznego tłumu zebranego przed siedzibą rządu w Biszkeku. Gdy demonstranci usiłowali wedrzeć się do gmachu strzeżonego przez oddziały specjalne, padły strzały. Do starć z opozycją doszło też w innych miastach Kirgistanu.
Podczas starć zginął kirgiski minister spraw wewnętrznych i administracji - Mołdomusa Kongantijew. Władze wprowadziły stan wyjątkowy. Jedne źródła mówią, że obowiązuje w całym kraju, inne - że tylko w części.
Śledzimy sytuację na bieżąco. Jesteśmy zaniepokojeni doniesieniami o przemocy i walkach. Nawołujemy wszystkich do powstrzymanie się od aktów przemocy, do powściągliwości. Mike Hammer, rzecznik Białego Domu
Prezydent uciekł?
W środę wieczorem agencje podały, powołując się na przedstawicieli kirgiskiej opozycji, że rząd w tym kraju podał się do dymisji, a prezydent, którego ustąpienia domagała się od dawna opozycja, odleciał z Biszkeku samolotem. Na pytanie ITAR-TASS, czy Kurmanbek Bakijew nie leci przypadkiem do Moskwy, źródło kremlowskie odpowiedziało: - Wątpię. Rosja go nie oczekuje.
Putin dementuje spekulacje
- Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew uważa, że najważniejsze jest to, by nie dopuścić do nowych ofiar i odbudować, jak się wyraził, "sterowność państwa" - powiedziała rzeczniczka Miedwiediewa Natalia Timakowa. Zdaniem prezydenta Rosji, konflikt jest "sprawą wewnętrzną" Kirgistanu, lecz "forma, w jakiej wyrażono protest, świadczy o skrajnym oburzeniu zwykłych ludzi na władze". - Kirgistan pozostaje strategicznym partnerem Rosji, toteż będziemy uważnie śledzić rozwój zdarzeń w tej republice - oświadczyła Timakowa.
Również premier Rosji Władimir Putin zaapelował do władz Kirgistanu o unikanie przemocy. Zdementował jednocześnie spekulacje, jakoby Rosja przyłożyła rękę do zdarzeń, które doprowadziły do starć między siłami rządowymi a tysiącami zwolenników opozycji.
USA i UE apelują do obu stron
- Śledzimy sytuację na bieżąco. Jesteśmy zaniepokojeni doniesieniami o przemocy i walkach. Nawołujemy wszystkich do powstrzymanie się od aktów przemocy, do powściągliwości - powiedział w środę Mike Hammer, rzecznik Białego Domu.
O powściągliwość i dialog zaapelowała również Unia Europejska. Wyrażając głębokie zaniepokojenie rozwojem wydarzeń w Kirgistanie, szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton namawiała do natychmiastowego podjęcia rozmów w celu znalezienia pokojowego rozwiązania problemów. Ashton z niepokojem wspomniała też o starciach w Tałasie (na północnym zachodzie) i w stolicy Kirgistanu, Biszkeku, o aresztowaniach ludzi uważanych za zwolenników opozycji i o próbach tłumienia wolności wypowiedzi. - Wzywam wszystkie strony zaangażowane w konflikt, by dołożyły wszelkich starań w celu ochrony praw człowieka i podstawowych swobód obywatelskich - oświadczył z kolei Jerzy Buzek, szef Parlamentu Europejskiego. - Trzeba powstrzymać eskalację brutalnych ataków. Przemoc nigdy nie powinna być sposobem na rozwiązywanie sporów politycznych - dodał Buzek. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego wspomniał również, że pierwszym warunkiem przywrócenia pokoju, jest przywrócenie rządów prawa.
Źródło: PAP, tvn24.pl